W Wenezueli, gdzie panuje deficyt podstawowych towarów, od papieru toaletowego po wino mszalne, zakłady pogrzebowe walczą o zakup trumien. Brakuje ich na rynku z powodu niedostatku miedzi, lakierów i satyny.

Właściciele firm pogrzebowych pożyczają sobie wzajemnie trumny lub sprowadzają je z Kolumbii. Namawiają też klientów na kremację; wtedy trumna służąca jedynie w momencie czuwania przy zwłokach, może być ponownie wykorzystana - pisze agencja Reutera.

Największa w Ameryce Łacińskiej 60-procentowa inflacja, nacjonalizacje, szykany wobec przedsiębiorców doprowadziły do braków podstawowych towarów na wenezuelskim rynku - od papieru toaletowego po wino mszalne. Krytycy uważają, że braki te są wynikiem niefunkcjonalnej gospodarki skupionej od ponad dekady jedynie na cenie i kontroli waluty.

Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro twierdzi, że braki te są rezultatem ekonomicznej wojny prowadzonej przez opozycyjnych sabotażystów chcących zmusić do go ustąpienia z urzędu. Propaganda Maduro oskarża biznes o ukrywanie zapasów w celu dyskredytacji polityki rządu. Na czarnym rynku cena dolara dziesięciokrotnie przekracza kurs oficjalny wynoszący 6,3 boliwara za 1 USD.

Przemysł funeralny w Wenezueli, gdzie stale rośnie liczba zabójstw będących wynikiem przestępczych działań, powinien być - jak pisze Reuters - bardzo dochodowy. W ubiegłym roku co najmniej 11 tysięcy ludzi padło ofiarą bądź gangów pochodzących z najuboższych dzielnic miast, bądź rabunków w bogatszych rejonach kraju.

Według przedstawiciela Cmentarza Wschodniego w stolicy kraju w ostatnich miesiącach liczba kremacji wzrosła o 50 procent - z 8 do 12 dziennie.

Przewodniczący Krajowej Izby zrzeszającej wenezuelskie przedsiębiorstwa pogrzebowe Ricardo Guedez twierdzi, że produkcja trumien w ostatnich miesiącach spadła o połowę z powodu braku dostępu producentów do dewiz. Brakuje również miedzi, gdyż w hucie Sidor, którą poprzedni prezydent Hugo Chavez znacjonalizował w 2008 roku, znacznie spadła produkcja.

(j.)