Pracownicy fabryki Fiata w Tychach nie wykluczają strajku. Negocjacje z zarządem zakończyły się fiaskiem. W poniedziałek w zakładzie ma zostać przeprowadzone referendum - dowiedział się reporter RMF FM Piotr Glinkowski. Sześć tysięcy osób domaga się podwyżek.

Związkowcy twierdzą, że tak złej atmosfery nie było w Fiacie od lat dziewięćdziesiątych. W fabryce aż wrze. Niezadowolenie wśród pracowników jest tak duże, że podczas pracy słychać okrzyki "złodzieje" i "oddajcie nam nasze pieniądze". Pracownicy chcą 500 zł podwyżki. Podczas negocjacji zgodzili się nawet na 300 zł na rękę. Tymczasem zarząd proponuje dwa razy mniej i to w dodatku brutto.

Zakładowa Solidarność policzyła, że zgadzając się na propozycję Włochów, za podwyżkę, dziennie pracownikom starczyłoby tylko na 1 bochenek chleba. Dlatego podjęto decyzje o referendum strajkowym. Zgody na jego przeprowadzenie nie wyraził zarząd. W związku z czym będzie ono nielegalne. Może potrwać nawet tydzień.

Jeśli władze Fiata nie zgodzą się na podwyżki, załoga będzie strajkować. Jak powiedziała Wanda Stróżyk, z Solidarności, wstrzymają produkcję w najbardziej uciążliwym momencie, wtedy kiedy będzie największe zapotrzebowanie na części.