Po 22 godzinach od chwili porwania oswobodzeni pasażerowie porwanego w czwartek samolotu wrócili wczoraj do Moskwy. Rosyjskie służby specjalne uprzedzały władze Turcji o możliwości zamachu terrorystycznego, którego celem miał być rosyjski samolot - twierdzą źródła w sztabie kryzysowym, powołanym w Moskwie po porwaniu samolotu Tu-154 w Stambule. Władze tureckie zaprzeczają tym informacjom.

Turcja zaprzeczyła, jakoby Rosja wcześniej ostrzegała przed porywaczami, którzy w czwartek uprowadzili rosyjski samolot ze Stambułu do Arabii Saudyjskiej. Według Moskwy tureckie władze zostały ostrzeżone dziesięć dni wcześniej, że możliwy jest atak na rosyjski samolot. Dodają, że stronie tureckiej została także przesłana lista nazwisk terrorystów, których podejrzewano o przygotowywanie zamachu. "Nazwisk porywaczy na tej liście z pewnością nie było" - podkreśla tureckie ministerstwo spraw wewnętrznych w specjalnym oświadczeniu. Jak piszą rosyjskie gazety, środki bezpieczeństwa na stambulskim lotnisku pozostawiają wiele do życzenia, skoro porywacze bez większych problemów wnieśli broń na pokład samolotu. Według rosyjskich służb specjalnych porwanie zostało przygotowane na polecenie słynnego czeczeńskiego dowódcy partyzanckiego, z pochodzenia Jordańczyka. Prezydent Putin wystosował specjalny list do króla Arabii Saudyjskiej, w którym podziękował za skuteczne przeprowadzenie akcji oswobodzenia zakładników i poprosił o jak najszybsze przekazanie terrorystów w ręce rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Po piątkowym szturmie saudyjskich komandosów na porwany samolot uwolnieni pasażerowie przylecieli wczoraj do Moskwy. W moskiewskich gazetach stosunkowo niewiele miejsca poświęca się ostatniemu wydarzeniu. Być może dlatego, że Rosyjskie samoloty są prawdopodobnie najczęściej obiektem akcji porywaczy.

Porwanie

Czeczeni uprowadzili samolot lecący ze Stambułu do Moskwy w czwartek wczesnym popołudniem. Pilotom nakazali zmienić kierunek i wylądować w Arabii Saudyjskiej. Na pokładzie było 174 pasażerów. Czeczeńska wysłanniczka w Jordanii poinformowała, że porywacze na miejsce lądowania samolotu wybrali Medynę, ponieważ nie mają tam wstępu niemuzułmanie. Trójką terrorystów dowodził Arsajew Asłambek, były minister spraw wewnętrznych Czeczenii, generał i jednym z dowódców w czasie pierwszej wojny z Rosją. Przedstawiciele czeczeńskiego prezydenta Asłana Maschadowa kategorycznie zaprzeczyli jakoby partyzanci mieli cokolwiek wspólnego z porwaniem. "Nie w taki sposób prowadzimy naszą walkę" - podkreślili. Najpierw terroryści wypuścili około 50 osób - kobiet i dzieci. W piątek rano porywacze zażądali zatankowania samolotu, przedstawili także listę żądań, adresowanych do władz Rosji. Domagali się rozmów na temat wycofania rosyjskiej armii z Czeczenii i natychmiastowego wstrzymania wszelkich działań wojskowych w republice. Porywacze chcieli także by do samolotu weszli dziennikarze i obejrzeli kasetę video, dokumentującą zbrodnie wojenne Rosjan w Czeczenii.

Uwolnienie

Po kilkunastu godzinach Saudyjczycy zdecydowali się na szturm. Uwolniono zakładników. Jednak w czasie ataku zginęły trzy osoby, a kilka zostało rannych. Zginął jeden z porywaczy, jeden członek załogi i pasażer. Akcję zarejestrowała ekipa saudyjskiej telewizji. Około dwunastu antyterrorystów weszło do samolotu przez główne wejście oraz okna kokpitu. Wkrótce potem wyprowadzono dwóch porywaczy, a tłum uwolnionych pasażerów zaczął wychodzić ma zewnątrz. O planowanej operacji odbicia zakładników wiedział rosyjski prezydent Władimir Putin. Jego doradca Sergiej Jastrzembski twierdzi, że Putin wrócił już z krótkiego urlopu na Syberii. Mimo tego, w rosyjskich mediach pojawiły się już porównania z sytuacją z ubiegłego roku, kiedy w sierpniu doszło do katastrofy okrętu podwodnego Kursk, a prezydent także spędzał wtedy wakacje i nie kwapił się z powrotem do Moskwy. Czeczeni mają nadzieję, że porywacze nie zostaną wydani Rosjanom: "To nie był akt terrorystyczny, przeprowadzony dla osiągnięcia prywatnych korzyści, ale akcja, która miała zwrócić uwagę światowej opinii publicznej na zbrodnie, które popełniają żołnierze rosyjscy na czeczeńskim narodzie" - tłumaczył Atsayevi Muhamed Ali.

Rosja od dawna zarzucała Turcji wspieranie czeczeńskich separatystów. Nie jest tajemnicą, że bojownicy ranni w starciach z rosyjskimi siłami byli leczeni w tureckich szpitalach. Niedawno Turcja i Rosja podpisały porozumienie o współpracy w walce z terroryzmem, po tym jak Ankara obiecała wstrzymać swe poparcie dla Czeczenów. Dziś w stałym kontakcie ze sobą są służby specjalne Rosji i Turcji. W Moskwie powołano sztab kryzysowy. Prezydent Putin, który spędza krótki urlop w kurorcie narciarskim niedaleko Abakanu na Syberii zażądał by informowano go o sytuacji na bieżąco co dwie, trzy godziny. W stan gotowości bojowej postawiono również rosyjski specjalny oddział antyterrorystyczny. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Andrzeja Zauchy:

Było to już piąte porwanie samolotu w Turcji w ciągu ostatnich trzech lat. W 1999 roku uzbrojony w nóż porywacz uprowadził samolot lecący do Kairu. Oddał się w ręce niemieckiej policji po lądowaniu w Hamburgu. Rok wcześniej tureckie siły bezpieczeństwa przeprowadziła szturm na samolot na lotnisku w Ankarze zabijając porywacza.

foto EPA

rys. RMF FM

00:05