Na początku był Wielki Wybuch. Ale jak się okazuje, wcale nie był on aż tak wielki - przynajmniej jeśli chodzi o wrażenia akustyczne. Nie był nawet wybuchem. Przypominał raczej gwizd.

John Cramer, naukowiec z uniwersytetu w Seattle policzył częstotliwość dźwięku Wielkiego Wybuchu na podstawie obserwowanego obecnie promieniowania mikrofalowego tła, będącego obrazem tego, co działo się w pierwszych chwilach istnienia Wszechświata.

Zdaniem naukowca, wszystko zaczęło się od niezwykle wysokiej częstotliwości gwizdu, który stopniowo, wraz z rozszerzaniem się Wszechświata, obniżał swój ton.

By móc przedstawić ewolucję tego dźwięku w słyszalnej dla nas postaci, Cramer zmienił jego częstotliwość 100 bilionów razy. Przypomina on teraz nieco dźwięk przelatującego nad głową odrzutowca. Prezentuje go, wraz z wynikami badań, pismo "New Scientist":

05:40