Firmy w Stanach Zjednoczonych wolą oszczędzać niż zatrudniać, wiele miejsc pracy przeniesiono za granicę, nowe technologie zlikwidowały niektóre rodzaje pracy na stałe. Nawet, gdy gospodarka przyśpieszy, pozostanie wysokie bezrobocie - alarmuje "Wall Street Journal".

Tym razem wygląda na to, że nie ma panaceum na bezrobocie, które nie wynika tylko ze spowolnienia gospodarki. Jest strukturalne i nawet, gdy poprawi się sytuacja gospodarcza USA na rynku pozostanie armia bezrobotnych - pisze "Wall Street Journal" w wydaniu internetowym.

14 mln bezrobotnych, 9,3 mln osób zmuszonych zadowolić się pracą w niepełnym wymiarze oraz ludzie bez pracy, którzy nie są zarejestrowani jako bezrobotni, bo od ponad czterech tygodni przestali szukać pracy - to prawie 26 mln osób. Ponad dziesięć razy więcej niż liczy amerykańska armia. Jeśli wybuchną gniewem, ruch Okupuj Wall Street wyda się banalny - uważa autor artykułu Howard Gold.

Do strukturalnego bezrobocia, prócz eksportu miejsc pracy i zanikania pewnych zawodów przyczynia się fatalna sytuacja na rynku nieruchomości. Dawniej Amerykanie radzili sobie lepiej z okresami bezrobocia; byli przedsiębiorczy i łatwo przeprowadzali się w poszukiwaniu pracy. Teraz utknęli w domach, których nie mogą sprzedać, bo ich wartość jest mniejsza niż wysokość zadłużenia właścicieli - wyjaśnia autor artykułu. I dodaje - ludzi nie stać na przeprowadzki.

Howard Gold konkluduje: nasza gospodarka będzie przypominała te kraje europejskie, które już dosięgnęły bezrobocie strukturalne, ale bez tej siatki zabezpieczeń społecznych, których Europa przeważnie dostarcza.