Średnio jedna trzecia z pieniędzy z nałożonych mandatów jest nieściągalna. Najtrudniej wyegzekwować należność od ludzi młodych, bez majątku - ujawnia "Rzeczpospolita". Jedynie 47 proc. środków z mandatów wpływa od osób, które zapłaciły je od razu.

Ministerstwo finansów ma apetyt na wyższe wpływy z mandatów. Jak wynika z raportu NIK, okazuje się jednak, że tysiące osób ich nie płaci, a urzędnicy nie potrafią ich do tego przymusić.

NIK w kontroli, która objęła resort, osiem urzędów wojewódzkich, tyle samo komend powiatowych policji i 16 urzędów skarbowych w ośmiu województwach, sprawdziła, jak wygląda ich egzekucja (od 2011 r. do połowy 2012 r.). Najważniejszy wniosek: co trzeciego mandatu nie udaje się ściągnąć, a część należności się przedawnia. Kluczowy problem to dotarcie do dochodów i majątku osób zalegających z zapłatą - mówi Jacek Jezierski, prezes NIK.

Z raportu wynika, że mniej niż połowa, bo ok. 47 proc. pieniędzy z mandatów wpływa od osób, które dobrowolnie je zapłaciły. Kolejne 23 proc. zostaje ściągnięta w drodze egzekucji. Ale w pozostałych 30 proc. pieniędzy w ogóle nie udaje się wyegzekwować.

(MRod)