Rząd będzie analizował unijne przepisy dotyczące wędzenia wędlin, by ustalić, w jakim stopniu dotyczą one najmniejszych przedsiębiorstw, które działają w skali lokalnej - zapowiedział premier Donald Tusk. Chodzi o nowe przepisy dotyczące zawartości substancji smolistych w żywności, które mają wejść w życie we wrześniu. Producenci wędzonych wędlin i innych produktów uważają, że unijne przepisy mogą doprowadzić do tego, że wiele małych firm wykorzystujących tradycyjne receptury może zniknąć z rynku.

Będziemy bardzo starannie analizowali, na ile możliwe są korekty i na ile te przepisy europejskie dotyczą także tych najmniejszych przedsiębiorstw, które działają w skali lokalnej - zapowiedział szef rządu, dodając, że produkcja regionalna i lokalna jest zwolniona z pewnych rygorów sanitarnych pod warunkiem, że produkty te sprzedawane są na rynku lokalnym. Zapewnił, że "minister gospodarki i minister rolnictwa są na tym punkcie uczuleni".

Mam nadzieję, że będziemy mieli odpowiedź, która przedłuży szanse dla tych firm, które nie będą chciały czy nie będą w stanie szybko przestawić się na dozwolone w Europie metody wędzenia - mówił Tusk. Zapewnił, że rząd podejmie działania, by nie dopuścić do załamania się rynku wyrobów tradycyjnych.

Według obecnych przepisów, w kilogramie wędliny może znajdować się co najwyżej 5 mikrogramów benzo(a)pirenu. Od września ta dopuszczalna ilość zmniejszy się 2,5 razy.

Unijne rozporządzenie, które zostało opublikowane w 2011 roku, dotyczy również innych produktów żywnościowych takich jak ryby, małże czy przetworzona żywność na bazie zbóż, ale najsilniej nowe przepisy może odczuć branża wędliniarska.

Według dyrektora Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzeja Gantnera, kraje miały czas na ustosunkowanie się do nowych przepisów, ale Polska tego nie zrobiła. Nie zostały także zmienione technologie produkcji wędlin. Dotyczy to m.in. producentów, którzy wędzą swoje wyroby tradycyjnymi metodami, czyli w komorach opalanych drewnem. Teraz wytwarzanie np. szynek przy użyciu drewna stanie się praktycznie niemożliwe.

Ministerstwo rolnictwa, zapytane o komentarz w tej sprawie, poinformowało, że "kwestie dotyczące najwyższych dopuszczalnych poziomów substancji zanieczyszczających, określonych w rozporządzeniu Komisji (WE) nr 1881/2006, leżą w kompetencji Ministra Zdrowia".

(edbie)