Prezes rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że Ukraina płaci za gaz z Rosji mniej niż niektóre kraje europejskie. Jako przykłady wymienił Polskę, Węgry, Rumunię i Turcję. Miller zauważył również, że taryfy za tranzyt rosyjskiego gazu na Ukrainie są wyższe niż w Polsce, Niemczech, Czechach i na Słowacji.

Cena gazu dla Ukrainy jest niższa niż dla takich państw jak Polska, Węgry, Rumunia i Turcja. Można odnieść wrażenie, że nasi ukraińscy partnerzy wsiedli do pociągu pod nazwą "tani rosyjski gaz" i nie wiedzą, na której stacji powinni wysiąść. W ten sposób można zajechać daleko. Byleby to nie był ślepy tor - oznajmił.

Według prezesa Gazpromu, Ukraina otrzymuje gaz z Rosji po cenach porównywalnych do tych płaconych przez odbiorców w Niemczech. Miller zaznaczył przy tym, że Gazprom jest współwłaścicielem niektórych gazociągów na terytorium tego kraju. Na Ukrainie niczego podobnego nie ma - powiedział dziennikarzom w Wyborgu nad Zatoką Fińską podczas uroczystości rozpoczęcia napełniania gazem Gazociągu Północnego (Nord Stream).

W ten sposób odniósł się do wypowiedzi ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza, który w wywiadzie dla dziennika "Kommiersant" zaprzeczył, jakoby Ukraina domagała się od Rosji ulgowej ceny gazowego paliwa. Janukowycz zauważył też, że jego kraj płaci za 1000 metrów sześciennych gazu o około 200 dolarów więcej niż Niemcy.

Prezydent Ukrainy oświadczył, że Kijowowi "chodzi wyłącznie o powrót do sprawiedliwej ceny". Jest to niemiecka cena minus 70 USD kosztów tranzytu od granicy Rosji do Niemiec - wyjaśnił.

Zgodnie z dwustronną umową z 19 stycznia 2009 roku cena gazu dla Ukrainy określana jest co kwartał według specjalnej formuły uwzględniającej ceny mazutu i oleju opałowego na rynkach światowych. Jako cenę bazową w porozumieniu tym zapisano 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Jednak Ukrainie przysługuje rabat w wysokości 100 USD za 1000 metrów sześciennych, jeśli cena surowca przekracza 330 dolarów, lub 30 procent, jeżeli jest ona niższa od tej kwoty.

W I kwartale tego roku strona ukraińska płaciła 264 dolary, a w II - 296 dolarów. W III kwartale cena wzrosła do 350 dolarów, a w IV może przekroczyć 400 dolarów. Kijów uważa warunki kontraktu za niekorzystne i co jakiś czas domaga się od Moskwy ich zmiany.

Prezes ukraińskiego Naftohazu Jewhen Bakulin poinformował w poniedziałek, że Ukrainę zadowoliłaby cena na poziomie 230 dolarów.

W zeszłym tygodniu premier Ukrainy Mykoła Azarow ostrzegł, że Kijów może zażądać w sądach zmiany obowiązujących kontraktów gazowych z Rosją. Później podał, że jego rząd planuje restrukturyzację Naftohazu, wskutek której spółka przestanie istnieć.

Kreml odpowiedział, że restrukturyzacja Naftohazu nie zwolni strony ukraińskiej z obowiązku dotrzymania kontraktów z Gazpromem i umów międzyrządowych z Rosją. Natomiast Miller oznajmił, że zmiana umów gazowych jest możliwa, ale dopiero po połączeniu Naftohazu z rosyjskim gigantem. To z kolei wykluczył Janukowycz.

Na przełomie 2008 i 2009 roku podobny spór między Rosją a Ukrainą spowodował dwutygodniową przerwę w dostawach paliwa do państw UE. Konflikt został rozwiązany, gdy ówczesna ukraińska premier Julia Tymoszenko ustaliła z premierem Rosji Władimirem Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

Tymoszenko, która zgodziła się w 2009 roku na takie warunki, jest obecnie sądzona za przekroczenie pełnomocnictw przy zawieraniu umów gazowych z Rosją i przebywa w areszcie.