10 lat budowy – ten niechlubny rekord dotyczy wciąż nieistniejącej szkoły dla dzieci głuchych i niedosłyszących z Tarnowa. Szkoła, mimo wielu lat budowy, nadal jest w stanie surowym, a dzieci nie mają się gdzie uczyć. Po naszej ubiegłotygodniowej interwencji, władze Tarnowa nieoczekiwanie otworzyły szkołę, ale nie ma w niej żadnego sprzętu i przede wszystkim – dzieci.

To otwarcie, to kpina z nas i z naszych dzieci - mówią rodzice, którzy od 10 lat walczą, by dokończyć budowę. Gdy ją rozpoczynano, finansowana była z budżetu państwa. Po reformie budynek stał się własnością miasta, a prace przy nim ustały. Walkę rodziców o szkołę dokumentuje dziś kilka grubych teczek papierów i petycji.

Tymczasem niesłyszące dzieci z Tarnowa ciągle nie mają się gdzie uczyć. Wiele z nich musi dojeżdżać, a nawet mieszkać w odległym Krakowie lub Wejherowie.

Otwarcie szkoły, która tak naprawdę jest jeszcze budową, musi dziwić, tym bardziej, że prezydent Tarnowa Józef Rojek zapewniał jeszcze kilka dni temu, że otwarcie szkoły nastąpi najwcześniej w przyszłym roku.

Tarnowianie są zgodni: szkoła stała się po prostu elementem przed- i powyborczej walki o stołki. Ale czy wykorzystywanie w tej walce dzieci jest moralne? - pytają ludzie zdziwieni decyzją władz miasta.

Foto: Archiwum RMF

23:45