Do szpitala Dziecięcego w Szczecinie z wyraźnymi śladami pobicia trafił 4-miesięczny chłopczyk. Mimo natychmiastowej interwencji lekarzy, dziecko zmarło. Policjanci przypuszczają, że niemowlę zakatował na śmierć jego własny ojciec.

O wszystkim mogła wiedzieć również matka dziecka. Obydwoje jednak nie przyznają się do winy. Mężczyzna przedstawił swoją wersję zdarzeń. Jest ona tak nieprawdopodobna, że trudno w nią uwierzyć.

Tłumaczył policjantom, że wczoraj tuż po kąpieli dziecko wysunęło mu się z rąk i wypadło na ziemie. Do szpitala przyniósł je dopiero dziś po południu, ponieważ zobaczył że poczuło się gorzej.

Lekarze wykluczają, żeby upadek na ziemię mógł spowodować tak liczne obrażenia: 8 złamanych żeber, złamana nóżka, ślady od uderzeń na twarzy i urazy wewnętrzne. To nie jedyne dowody podważające zeznania ojca.

Policjanci przeprowadzili oględziny mieszkania. Ujawnili szereg śladów, między innymi ślady krwi na łóżeczku i w okolicach - mówi podkomisarz Artur Marciniak. Jak dodaje, do wyjaśnienia zatrzymano również matkę chłopczyka. Kobieta utrzymuje, że nie wie co mogło się stać dziecku.

Dziś obydwoje zostaną przekazani do dyspozycji prokuratora, który zadecyduje o ewentualnym postawieniu zarzutów.

07:20