Politycy i ekonomiści zastanawiają się, co zamierza osiągnąć Grecja, zapowiadając zorganizowanie referendum. Rząd w Atenach planuje zapytać obywateli, czy chcą pozostać w strefie euro, czy wolą wrócić do drachmy.

Na pytanie, co Grecy chcą w ten sposób osiągnąć, są dwie odpowiedzi: oficjalna i prawdziwa. Oficjalnie grecki premier Jeorios Papandreu zapewnia, że zamierza bronić demokracji. Chce, żeby ludzie na ulicy wypowiedzieli się, czy chcą spłacać rządowe długi poprzez drakońskie oszczędności.

Druga odpowiedź - ta prawdziwsza - jest taka, że szef greckiego rządu chce zmusić Europę do większych ustępstw, czyli do jeszcze większego umorzenia długów.

Ciągle powtarzałem, że potrzebny jest szerszy kompromis wśród polityków, ale wciąż go nie ma. Zgoda jest za to wśród Greków i dlatego chcę, żeby moi ludzie przemówili. I przemówią - zapowiada Papandreu. To brzmi jak groźba, bo patrząc na ciągłe demonstracje na ulicach Aten, Grecy zapewne powiedzą w referendum, że już nie chcą euro i zaciskania pasa.