W Sewilli rozpoczął się dwudniowy szczyt Unii Europejskiej. Przywódcy państw członkowskich będą rozmawiać o walce z nielegalną imigracją, o sytuacji na Bliskim Wschodzie i poszerzeniu Piętnastki. Polska liczy, że w Sewilli zostanie potwierdzeny kalendarz rozoszerzenia Unii.

Przywódcy UE będą także próbować ustalić końcowy termin, do którego Unia ma podjąć decyzje dotyczące warunków finansowych członkostwa nowych państw. Kwestie te miały być poruszane na najbliższym szczycie w Brukseli, zaplanowanym na 24 października. Niemcy nie chcą jednak, aby podejmowano ten temat przed zbliżającymi się wyborami do Bundestagu.

Pojawiły się spekulacje na temat ewentualnego przeniesienia szczytu w Brukseli na 10 listopada. Niektóre państwa (Dania) zdecydowanie nie zgadzają się na to, jednak, np. Austria, jest już dużo bardziej wyrozumiała dla Niemców. Zdaniem Benity Ferrero-Valdner, minister spraw zagranicznych tego państwa, trzeba uwzględnić wybory w Niemczech, największym kraju Unii.

Kraje kandydujące obawiają się jednak, że przeniesienie szczytu na listopad spowoduje, że będzie zbyt mało czasu na negocjacje, które powinny być zamknięte do końca roku. Zdaniem Ferrero-Valdner to już problem kandydatów – albo zaakceptują warunki UE, albo będą chcieli negocjować dłużej, ale wtedy muszą wziąć na siebie ryzyko opóźnień w poszerzeniu Unii nawet o kilka lat.

Polska delegacja jedzie do Sewilli jutro i tylko na kilka godzin. Będzie uczestniczyć w obiedzie kończącym szczyt. Nie można mówić jednak o żadnej dyskryminacji, ponieważ kandydaci do UE biorą pełny udział w co drugim szczycie, a Polska uczestniczyła w poprzednim, w Barcelonie.

Dla naszego kraju najważniejsze jest, aby został potwierdzony kalendarz rozszerzania Piętnastki - koniec negocjacji w tym roku i poszerzenie UE w 2004.

Foto: RMF

16:10