Jeszcze w połowie lat 80. półki w naszych sklepach świeciły pustkami. Teraz uginają się pod ciężarem różnorodnych towarów. Jednak znalezienie wymarzonej rzeczy w odpowiednim kolorze czy rozmiarze wcale jest łatwe.

Jak twierdzą specjaliści dzieje się tak dlatego, ponieważ w Polsce wciąż nie ma wielkiego wyboru. Wytłumaczmy to na przykładzie: w segmencie - buty, w gatunku - sandały w Polsce możemy wybierać średnio w 5 do 6 ich rodzajach. W Unii Europejskiej już w 9, a w Stanach nawet powyżej 12.

A na przykład na wymarzoną glazurę trzeba czasem zaczekać kilka miesięcy. Dlaczego tak się dzieje? Najkrócej rzecz ujmując nasi dostawcy, producenci, dealerzy nie bawią się w zamrażanie swoich pieniędzy w droższy, bardziej wyszukany towar.

Aby to potwierdzić wystarczy odwiedzić pierwszy lepszy salon samochodowy. Na pewno nie dostaniemy „od ręki” samochodu z lepszym wyposażeniem. W każdym więc sklepie czy salonie znajdziemy tylko podstawowe produkty firmy. Umywalka w specjalnym kształcie, glazura w wyszukanym kolorze czy samochód z bogatym wyposażeniem – na to wszystko trzeba długo czekać.

A jak to było kiedyś w PRL-u? Jeśli chcieliśmy być szczęśliwymi posiadaczami malucha np. mieliśmy trzy możliwości: Pewex – ale tam potrzebne były dolary; giełdę - tam z kolei grubsza gotówka, bo używane były droższe od nowych i Polmozbyt. Posłuchaj:

08:00