Firmy gorączkowo szykują się na ograniczenia, a większość klientów nie wie, jakie zmiany ich czekają. Zakaz uderzy też w sklepy, którym rzekomo miał pomóc w konkurowaniu z dużymi sieciami - pisze "Rzeczpospolita".

Firmy gorączkowo szykują się na ograniczenia, a większość klientów nie wie, jakie zmiany ich czekają. Zakaz uderzy też w sklepy, którym rzekomo miał pomóc w konkurowaniu z dużymi sieciami - pisze "Rzeczpospolita".
zdj. ilustracyjne / CHRISTIAN BEUTLER /PAP/EPA

Nowe prawo wchodzi w życie już od marca. Sklepy będą mogły pracować tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca - czytamy w artykule.

Długa lista wyłączeń obejmuje m.in punkty, w których będą pracować właściciele. To m.in. małe spożywczaki, których znika z rynku po kilka tysięcy rocznie. Teraz przynajmniej w niedzielę miały dostać szansę na większe obroty - informuje "Rzeczpospolita".

Jednak więksi konkurenci nie oddają rynku bez walki. Biedronka w części sklepów wydłuży pracę w dni przed wolną niedzielą do godz. 23, a Lidl do 22. Hipermarkety Carrefour mogą działać nawet do północy.

Duże centra, te z kinami i gastronomią, otworzą się w niedzielę. Małe, z lokalnymi najemcami, już nie, bo część zamkniętych sklepów to za duże koszty - czytamy w "Rz".

Jak podaje gazeta, ustawa miała poprawić warunki pracownikom handlu - jednak za cenę wolnej niedzieli w inne dni będą pracować dłużej niż teraz. Do tego ciężej, ponieważ klienci będą chcieli zakupy robić na zapas, co będzie oznaczać dużo większą niż teraz liczbę wizyt w sklepach w piątki czy soboty.

(j.)