Czy kanclerz jest świadom tego, że złamał dwie zasady niemieckiej polityki zagranicznej? – pyta berliński "Tagesspigel", komentując podpisane wczoraj porozumienie o budowie Gazociągu Północnego. Ale i rosyjskie media mają wątpliwości.

Niemiecka prasa krytykuje kanclerza Schroedera za bezkrytyczne podejście do prezydenta Rosji Władimira Putina. "Tagesspigel" pisze o łamaniu zasad niemieckiej polityki zagranicznej. Działał wbrew zasadzie solidarności Unii Europejskiej oraz wbrew wspólnej polityce energetycznej. Postąpił również niezgodnie z nauką wynikającą z przeszłości i mówiącą, że Niemcy nigdy więcej nie powinny tworzyć koalicji z Rosją ponad głowami Polaków.

W ironicznym tonie pisze z kolei "Leipziger Volkszeitung". To chyba zasługa iskry bożej, że były agent KGB Putin i adwokat Schroeder, jako prezydent i kanclerz, poczuli do siebie sympatię. Zbyt wysoką ceną dla wąskiej osi Moskwa-Berlin jest jednak kaganiec, który Schroeder sam sobie nałożył. Niezależnie od tego, czy chodzi o dramat w Biesłanie, czy uwięzienie Chodorkowskiego, próżno byłoby czekać na krytykę ze strony Gerda pod adresem kochanego Wołodii.

W Niemczech rośnie popyt na gaz, a Rosja dysponuje największymi na świecie rezerwami surowca. Dlatego partie chadeckie także będą wystrzegać się drażnienia rosyjskiego niedźwiedzia - wybiega w powyborczą przyszłość komentator "Leipziger Volkszeitung".

W Rosji media bardziej niż polityką zajmują się gospodarczym i finansowym wymiarem podpisanej umowy. „Wiedomosti” , czołowa rosyjska gazeta twierdzi, że podpisanie umowy na budowę gazociągu nadal nie rozwiało poważnych wątpliwości związanych z bałtycką rurą.

Gazeta zauważa, że nie wiadomo, skąd się weźmie gaz, który ma popłynąć rurociągiem. Wszak złoża, o którym mówi Gazprom, nie wystarczy nawet na zapełnienie pierwszej nitki.

„Wiedomosti” przewidują również, że rosyjski monopolista będzie miał problemy ze sprzedażą gazu. Niemcy bowiem nie zobowiązali się do jego kupna. A to znaczy, że mogą wybrać tańszy gaz od innego sprzedawcy. Gazeta pisze, że gazociągowi grozi los błękitnego potoku - tak nazywa się rurociąg biegnący z Rosji do Turcji po dnie Morza Czarnego. Turcy kupują bowiem rosyjski gaz niezbyt chętnie, więc rura jest zapełniona tylko częściowo, a Gazprom był zmuszony bardzo obniżyć cenę surowca.