Dziesiątki tysięcy Irańczyków przemaszerowało ulicami Teheranu, deklarując gotowość poświęcenia swojego życia w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi. Iran świętuje dziś 23. rocznicę wybuchu rewolucji islamskiej. „Nasz naród czuwa - nienawidzimy Ameryki.” - krzyczeli demonstranci.

Tłum zebrał się na Placu Wolności w centrum irańskiej stolicy, by wysłuchać przemówienia prezydenta Mohammada Chatamiego. Uważany do tej pory za umiarkowanego polityka Chatami, wygłosił mowę pełną akcentów antyamerykańskich. Jak powiedział prezydent Iranu, to „amerykańska polityka zagraniczna doprowadziła do zamachów z 11 września. Obywatele USA powinni za to rozliczyć swoich przywódców”. Zdaniem Amerykańskiego eksperta, Michaela Barry, cały Bliski Wschód płaci teraz cenę za zajęcie ambasady USA w Teheranie przez bojówki islamskie w 1979 roku. Napastnicy przez półtora roku przetrzymywali 50 Amerykanów. Dla Stanów Zjednoczonych było to upokorzenie większe niż japoński atak na Pearl Harbor lub nawet zamachy z 11 września. Od tamtej pory Waszyngton postanowił trzymać Iran w izolacji. Ostatnio stosunki między tymi krajami jeszcze się popsuły, bo prezydent George W. Bush nazwał Iran, Irak i Koreę Północną „osią zła”. Przestrzegł też, że jeśli kraje te nie zaprzestaną budowy arsenałów broni masowej zagłady, muszą liczyć się z amerykańską interwencją.

15:35