Do 22 lutego ma być gotowe porozumienie w sprawie reguły wydatkowej dla samorządów - dowiedział się w Ministerstwie Finansów dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda. Resort chce zmusić miasta i gminy do znalezienia dodatkowych 3,6 mld zł oszczędności jeszcze w tym roku.

Zobacz również:

Regionalne Izby Obrachunkowe obliczyły, że na dodatkowe oszczędności będzie musiało się zdecydować 1086 samorządów. Jak wynika z ustaleń na dziś, najwięcej, bo aż 346 milionów złotych, musiałyby zaoszczędzić Katowice jako miasto. Kolejne na liście są województwa śląskie i lubelskie. Chodzi o to, by samorządy zmniejszyły swój łączny deficyt z 10,5 miliarda złotych do 6,9 mld zł.

Powinniśmy wypracować jakieś konkretne rozwiązana do 22 lutego. My z kolei z naszej strony będziemy się starali, by strona samorządowa naszą propozycję, naszą odpowiedź dostała w okolicach 9 lutego - obiecuje Małgorzata Brzoza z Ministerstwa Finansów. Rząd powinien przyjąć projekt ustawy o regule wydatkowej dla samorządów do końca marca - wynika z harmonogramu pracy Rady Ministrów.

Więcej obowiązków - mniej pieniędzy

Według Regionalnych Izb Obrachunkowych, kolejnym skutkiem reguły wydatkowej będzie konieczność zrezygnowania w tym roku z inwestycji wartych 5,1 mld zł. Mamy więc paradoksalną sytuację, w której rząd zrzuca na samorządy kolejne zadania i dodatkowo zabiera im pieniądze.

Z roku na rok lista tych zadań jest coraz dłuższa. Samorządy mają między innymi finansować teraz pomoc bezrobotnym. Do tej pory rząd pokrywał 100 procent kosztów aktywizowania osób bez pracy - na przykład szkoleń. Teraz będzie to tylko 80 procent. Resztę mają wyłożyć władze lokalne.

Kolejny przykład to program budowy tzw. "schetynówek" - czyli dróg lokalnych. Rząd i samorządy pokrywały koszty ich budowy po połowie. Teraz Warszawa chce dać tylko 30 procent, a region ma wyłożyć 70 procent. Na władze lokalne spadł także ciężar podwyżek dla nauczycieli.

Ministerstwo Finansów tłumaczy, że musi zabrać samorządom część pieniędzy, by zmniejszyć zadłużenie całego kraju. Polska objęta jest procedurą nadmiernego deficytu. I jedną z metod obniżenia tego deficytu jest próba obniżenia deficytu Jednostek Samorządu Terytorialnego. Po to chcemy wypracować taką regułę, aby te przyjęte w Unii Europejskiej poziomy długu osiągnąć - twierdzi Małgorzata Brzoza z resortu finansów.

Toruń ostro zaciska pasa

Jednym z miast, które zdecydowanie zaciska pasa jest Toruń. To statystycznie najbardziej zadłużone miasto w Polsce. Dług w przeliczeniu na mieszkańca wynosi ponad 4 tys. 200 złotych.

Miasto oszczędza m.in. na wydatkach na utrzymanie dróg. W tym roku jest na to tylko 15 mln zł, czyli o połowę mniej niż w zeszłym. O kilkanaście milionów przycięto także tzw. "bieżące wydatki", czyli utrzymanie administracji, ale także budżet na instytucje kultury, szkoły czy rezerwę na miejskie imprezy. Władze tłumaczą jednak, że lwia część pieniędzy idzie na budowę drugiego mostu przez Wisłę i nowych dróg.

Warszawa oszczędzać nie zamierza, kryzys jej nie dotyczy

Kraina mlekiem i miodem płynąca - taki obraz Warszawy wyłania się z relacji miejskich władz. Ratusz twierdzi, że stolica nie jest dotknięta kryzysem i dlatego nie zamierza oszczędzać. Cięcia na pewno nie dotkną urzędników. Premie, jak były wypłacane, tak nadal będą. Ratusz nie przewiduje także żadnych zwolnień. Argument o zmniejszeniu liczby urzędników on trąci zawsze populizmem. Okazuje się, że urzędnicy generują bardzo duże korzyści dla miasta - tłumaczy Bartosz Milczarczyk z warszawskiego ratusza. I jak podkreśla: kryzys stolicy nie dotknął.

Kiedy jednak dokładnie przyjrzymy się wydatkom budżetowym zauważymy, że w porównaniu do ubiegłego roku, środki na inwestycje w 2012 roku zmniejszono o 400 mln zł. Ratusz szuka także oszczędności w kieszeniach warszawiaków. Stąd między innymi podwyżki opłat za przedszkola i żłobki.

Oszczędzanie także w Łodzi

W Łodzi w tym roku obcięto prawie 100 mln zł na inwestycje. Cięcia objęły m.in. budowę węzła komunikacyjnego przy dworcu Łódź Fabryczna i budownictwo socjalne. Miasto zaoszczędziło też 4 mln zł na kulturze, ograniczając dotacje teatrom i placówkom kulturalnym. Po cięciach zostało zaledwie 6 mln zł na inwestycje w szkołach, czyli będzie można zrobić tylko połowę koniecznych remontów.

Lekarstwem na brak pieniędzy, ma być sprzedaż udziałów miasta w 6 spółkach na przykład w: Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji, Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania oraz Zakładzie Drogownictwa i Inżynierii. Władze Łodzi planują zarobić na tym niecałe 6 mln złotych.

Wrocław stawia na leasing miejskich budynków

W poszukiwaniu oszczędności Urząd Miejski Wrocławiu oddaje w dzierżawę swój najnowocześniejszy budynek i kilka innych należących do magistratu. W ten sposób miasto chce pożyczyć od instytucji finansowych 100 mln złotych. Po dziesięciu latach, po spłacie leasingowych rat, miasto znowu stanie się właścicielem budynków.

Miasto nie zdecydowało się na kredyt, bo ta forma pożyczki jest według urzędników dużo drożna niż leasing. Wymaga innych zabezpieczeń i dokumentów. A tak budynki, oddane w leasing zarobią na siebie. Nam daje możliwość skorzystania z żywej gotówki, natomiast dla instytucji finansowej stanowi pewnego, wieloletniego klienta - tłumaczy według Paweł Czuma z władz Wrocławia.

Jedynym obiektem wyłączonym z tej operacji ma być ratusz, w którym urzęduje prezydent. Leasing budynków to nie jedyna forma oszczędności. W tym roku mnie będzie remontów na drogach, zwolnień musza spodziewać się księgowe ze szkół we Wrocławiu. Ma je zastąpić jedno biuro.

Kraków tnie wydatki ma infrastrukturę, oświatę i kulturę

Ponad 20 mln zł rocznie Kraków chce zaoszczędzić oddając Młodzieżowe Domy Kultury i 14 szkół stowarzyszeniom. Nauczyciele i wychowawcy nie będą zatrudniani tam na podstawie Karty Nauczyciela a dyrektorzy szkół do minimum ograniczą wydatki zwalniając kucharki i sekretarki.

W mieście najbardziej widoczne są oszczędności w oświetleniu ulic. Lampy świecą o godzinę krócej. Przed wschodem i zaraz po zachodzie słońca jest więc ciemno. Co więcej, mniej dróg zostanie wyremontowanych a fani kultury muszą pogodzić się z okrojonymi festiwalami i koncertami.

Miasto łatając dziurawy budżet próbuje szukać pieniędzy sprzedając nieruchomości. Na razie nie ma jednak chętnych na trzy kamienice o wartości ponad 50 mln złotych.

Cięcia także w Poznaniu

W Poznaniu już wiadomo, że planowane pierwotnie 25 mln zł to zbyt małe oszczędności. Zamrożono pensje urzędników i pracowników miejskich instytucji. Zmniejszono fundusz nagród. W magistracie zniknie 85 etatów. Nie będzie zwolnień, ale na miejsce tych, którzy odejdą, nie będzie naboru. Tańsza będzie promocja miasta, ale NA cięciach w samym urzędzie skończyć się nie da.

Likwidowane będą szkoły, na początek gimnazja. Już teraz rzadziej jeżdżą tramwaje, podobne zmiany czekają też linie autobusowe. Mniej pieniędzy idzie na utrzymanie dróg, na miejską zieleń, ale też na programy prozdrowotne. W urzędzie sztab ludzi szuka dalszych oszczędności.

Gdańsk i Gdynia nie będą oszczędzać

Władze zarówno Gdańska, jak i Gdyni twierdzą, że nie mają powodu do oszczędzania. W Gdyni zostały jedynie wstrzymane podwyżki - wszystkim poza nauczycielom. W Gdańsku - oficjalnie z powodu kryzysu - pozostaną one zamrożone już trzeci rok.

Sopot - teoretycznie najbogatsze miasto w Trójmieście - oszczędzić chce najwięcej. Nie będzie nowych etatów, podwyżek ani nagród dla urzędników. Największe cięcia w budżecie to pół miliona złotych mniej na promocję miasta, jednak i tak w tym roku Sopot wyda na ten cel milion 200 tys. złotych.