Czy tak zwany Raport Taterników wniesie coś nowego do toczącego się od lat procesu 22 byłych zomowców oskarżonych o strzelanie do górników w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy"? Między innymi na temat tego właśnie raportu mieli wczoraj w Katowicach zeznawać Lech Wałęsa i Zbigniew Bujak. Lech Wałęsa nie stawił się jednak jako świadek, gdyż przebywa za granicą. Zeznawał natomiast Zbigniew Bujak, który twierdzi, że nigdy nie widział tego dokumentu.

Przypomnijmy: jeden z taterników mówił wcześniej przed sądem, że niektórzy spośród oskarżonych w prywatnych rozmowach przyznawali się do strzelania do górników. Informacje na ten temat zebrane podczas szkoleń dla zomowców w Dolinie Pięciu Stawów miały właśnie w formie „Raportu Taterników” trafić później do Zbigniewa Bujaka i Lecha Wałęsy. Zbigniew Bujak powiedział dziś, że nawet jeżeli taki raport był czy też jest, to nie trafił do jego rąk: „Nigdy raportu nie widziałem, nie słyszałem o nim ani tym bardziej nikomu nie zlecałem zadania sporządzenia go” – mówił przed sądem Bujak o dodał, że autorów raportu nigdy nie miał okazji poznać a ich nazwiska zna jedynie z prasy. Jednak przyznał, że nie wyklucza istnienia takiego raportu: „Zadaję sobie tylko pytanie: jeżeli powstał, to co się zdarzyło po drodze, że nie dotarł do mnie. Oczywiście miał prawo, a nawet obowiązek dotrzeć. Coś musiało się zapewne zdarzyć po drodze” – powiedział były działacz podziemia. Bujak twierdzi, że jeżeli raport rzeczywiście trafił do podziemnej Solidarności to mógł utknąć gdzieś w archiwach, których część do dziś nie jest znana. Na pytanie czy rozmawiał o raporcie z Lechem Wałęsą odpowiedział, że nie ale nie sądzi też, że były prezydent może wiedzieć cokolwiek na ten temat.

foto RMF FM

07:50