Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Warszawie stanął pierwszy świadek procesu w sprawie tzw. afery Rywina - prezes Agory. Wanda Rapaczyńska jest bowiem tą osobą, której pierwszej Rywin przedstawił łapówkarską ofertę.

Rozmowa ta została zapisana przez Rapaczyńską w formie notatki. Dopiero potem Rywina nagrał Adam Michnik. I o ile w rozmowie z Rapaczyńską - jak zeznaje sama prezes Agory - Rywin wyraźnie powoływał się na premiera i spotkanie z Leszkiem Milerem w posiadłości na Mazurach, to już w rozmowie nagranej na taśmie Lew Rywin nie jest tak wymowny i jednoznaczny jeśli chodzi o jego związki z Leszkiem Millerem.

Wczorajsze zeznania Wandy Rapaczyńskiej niewiele wniosły do sprawy. To, co mogliśmy usłyszeć do tej pory na sali sądowej już wiemy, chociaż opinia publiczna może czuć niedosyt, dlaczego to gazeta tak długo zwlekała z upublicznieniem na swych łamach całej afery.

Ta sprawa nurtowała też sąd. Odpowiedź nadal nie jest satysfakcjonująca. Najpierw wszyscy z kierownictwa byli na urlopach, potem było słynne śledztwo dziennikarskie, potem szczyt w Kopenhadze a jeszcze później święta.

Ktoś w redakcji postanowił, że nie można Polakom na święta Bożego Narodzenia robić takiego prezentu więc, że to musi być po świętach opublikowane - mówiła Rapaczyńska. Stąd ten prezent dostaliśmy dopiero 27 grudnia.

Jak się wydaje obrona po pierwszej serii pytań usiłuje podważyć wiarygodność notatki ze spotkania Rapaczyńskiej z Rywiem. Jakie słowa tam padły, wiedzą tylko oni: prezes Agory i producent filmowy - domniemany emisariusz ludzi władzy.

Rapaczyńska pytana, czy wedle jej wiedzy i doświadczenia możliwe jest dokonanie wpłaty na fundusz partii premiera słynne 17,5 miliona dolarów odpowiedziała: Ja Wysoki Sądzie żądnych doświadczeń w tej mierze nie mam. Można było odnieść wrażenie, że pytania mecenasa Piotra Rychłowskiego irytowały nieco panią prezes. Nie rozumiem opytania - często odpowiadała prezes Agory. Ciąg dalszy przesłuchania Wandy Rapaczyńskiej za tydzień.

09:40