Do końca roku operatorzy telefonii komórkowej wydadzą na promocje 500 mln zł, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna". Na obniżki rachunków raczej liczyć nie możemy. Najpewniej dostaniemy dodatkowe minuty na rozmowy.

Za niespełna dwa tygodnie batalię o nasze portfele rozpocznie globalna marka T-Mobile, która zastąpi znaną od 15 lat Erę. By przypodobać się klientom, wyda nawet 100 mln złotych. Tydzień później, z budżetem kilkudziesięciu milionów złotych przystąpi Plus. Orange i Play nie będą się temu bezczynnie przyglądały.

Promocyjnej ofensywie, jakiej polski rynek nie widział od dawna, będzie towarzyszyć nowa strategia walki o klienta. Operatorzy będą kusić abonentów większą liczbą darmowych minut (nawet o 15 proc.) i dostępem do internetu w komórce. Natomiast po raz pierwszy w rozgrywce telekomów nie będzie drastycznych obniżek cen.

Według "DGP" na komórkowej wojnie najwięcej zyskają klienci przedłużający umowę, ale nie kupujący aparatów z dużą zniżką albo za symboliczną złotówkę.

Z danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej wynika, że w ciągu ostatnich 6 lat średni koszt abonamentu spadł z ponad 140 zł do 75 zł. W najtańszych ofertach płacimy średnio 35 zł, czyli prawie dwa razy mniej niż średnia w Unii Europejskiej.