W Rosji obchodzono wczoraj drugą rocznicę katastrofy atomowego okrętu podwodnego "Kursk", który zatonął podczas manewrów na Morzu Barentsa. Zginęła cała, 118-osobowa załoga. Mimo zaproszenia, w uroczystościach nie uczestniczyli ani prezydent Władimir Putin, ani premier Michaił Kasjanow.

Nadal nie opublikowano żadnych oficjalnych komunikatów na temat powodu nieobecności na uroczystościach żałobnych najważniejszych ludzi w państwie.

Aby upamiętnić marynarzy z "Kurska", odsłonięto dwa pomniki: w Moskwie i w Idziajewie - garnizonie, gdzie mieszkała załoga okrętu. Chciałabym, żebyście nie czuli żalu, ale żeby tutaj rodziło się uczucie dumy z poległych kolegów - mówiła podczas uroczystości Irina Liaczyna, wdowa po kapitanie "Kurska".

Większość rodzin ofiar katastrofy nie chce się pogodzić z ogłoszonymi pod koniec lipca wynikami śledztwa na temat przyczyn zatonięcia okrętu. Według nich za tragedię "Kurska" nikt nie ponosi winy i śledztwo w tej sprawie zostaje zamknięte. Zgodnie z ustaleniami, przyczyną zatonięcia okrętu była eksplozja torpedy ćwiczebnej na pokładzie jednostki.

Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF Andrzeja Zauchy:

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że z dna Morza Barentsa, gdzie zatonął okręt, wydobyto jedynie środkową i rufową część łodzi. Na dnie nadal pozostaje część dziobowa, gdzie doszło do eksplozji torpedy. Ma ona zostać zniszczona materiałami wybuchowymi.

Pojawiają się zatem spekulacje, że ktoś chce zatrzeć ślady, mówiące o przyczynach katastrofy. Według ekspertów, to właśnie dziobowa część okrętu kryje tajemnicę zatonięcia „Kurska”.

08:55