35 tysięcy jednorękich bandytów i miliardowe wpływy do budżetu: tak miało być. Jak jest? 10 razy mniej maszyn, które w ubiegłym roku dały państwu… 16,5 mln złotych - donosi "Puls Biznesu". Pomóc mogłyby zmiany w prawie, ale na to - zauważa dziennik - się nie zanosi.

"Puls Biznesu" przypomina, że 1 kwietnia 2017 roku weszła w życie nowelizacja ustawy hazardowej, która przyznała Totalizatorowi Sportowemu "monopol na prowadzenie sieci salonów gry na automatach".

"Resort finansów zakładał, że państwowy gigant szybko zaleje kraj 35 tys. maszyn i głównie dzięki temu dodatkowe wpływy z podatku od gier już w 2019 roku sięgną 1,5 mld złotych. Nie udało się" - czytamy.

Gazeta przypomina, że już kilkukrotnie pisała o tym, że "projekt automatowy TS jest drastycznie opóźniony i prowadzony w sposób wzbudzający w branży hazardowej duże kontrowersje".

"Najpierw, na początku 2017 roku, Radosław Śmigulski, ówczesny p.o. prezesa TS, zapowiadał, że dostawcą automatów i systemu informatycznego do ich obsługi zostaną również państwowe, lecz niemające absolutnie nic wspólnego z hazardem Wojskowe Zakłady Łączności Nr 1 (WZŁ). Kiedy zgodnie z przewidywaniami ekspertów nic z tego nie wyszło, w połowie 2018 roku, czyli już za kadencji Olgierda Cieślika, obecnego prezesa, hazardowy gigant skorzystał z ‘zakupu interwencyjnego’" - relacjonuje "Puls Biznesu".

"W jego ramach TS nabył od niemieckiej firmy Merkur Gaming pierwsze 600 automatów wraz z systemem do ich obsługi autorstwa kanadyjskiej spółki Axes Network. Wybór tylko jednego dostawcy wzbudził jednak wielkie kontrowersje w branży. Pojawiły się głosy, że Merkur w ten sposób osiąga znaczną przewagę konkurencyjną. By je uciszyć, Totalizator przeprowadził następne postępowania zakupowe i wybrał kolejnych sześciu dostawców. Do dziś TS kupił od nich wszystkich łącznie prawie 3,5 tys. automatów. Czyli 10 razy mniej niż plany, o których można przeczytać w uzasadnieniu ustawy hazardowej" - podkreśla dziennik.

Powołując się na raport finansowy spółki za 2019 rok, gazeta pisze również, że do 200 salonów, które działały na koniec ubiegłego roku, Totalizator Sportowy chciał dołożyć kolejne 400. "Pandemia sprawiła jednak, że plany trzeba było zweryfikować o 20 proc. w dół - do 320 placówek. Podobnie zapewne będzie z kosztami - zamiast planowanych 260 mln złotych TS wyda nieco ponad 200 mln złotych. Ile z tego odzyska? Z danych Ministerstwa Finansów za pierwsze półrocze 2020 roku wynika, że w tym okresie przychody państwowej spółki z jednorękich bandytów wyniosły... 11,2 mln złotych" - zaznacza "Puls Biznesu".

"O tym, że wcale nie jest ‘rekordowo’, świadczy jednak jeszcze jeden fragment raportu TS za 2019 rok. Można w nim przeczytać o potrzebnych, zdaniem spółki, zmianach prawnych, dotyczących projektu salonów gier z jednorękimi bandytami" - zauważa dziennik.

"Te zmiany, zdaniem TS, ‘mogłyby z jednej strony istotnie wpłynąć na wzrost zainteresowania graczy ofertą salonów gier z automatami, a tym samym doprowadzić do wzrostu przychodów uzyskiwanych przez Spółkę i w konsekwencji podatku od gier’. Tyle że - przynajmniej na razie - żadnego projektu nowelizacji ustawy hazardowej nie ma" - podsumowuje "Puls Biznesu".