Warszawska prokuratura sprawdzi skąd posłowie SLD wiedzieli o tajnej akcji polskiego FBI. Chodzi o sprawę o której mówili przedstawiciele lewicy, zarzucając policji inwigilowanie lewicy podczas imprezy w maju 2000 roku w Rembertowie.

Sprawa stała się przedmiotem posiedzenia sejmowej komisji i to właśnie przebieg tego spotkania ma dowodzić, że politycy SLD dysponowali tajnymi informacjami dotyczącymi pracy policjantów z CBŚ-u. Policja podkreśla, że nie inwigilowała SLD, a jedynie sprawdzała informacje o groźnym przestępcy, który miał pojawić się na imprezie. Komenda Główna Policji zapewnia, że jest gotowa wystąpić o odtajnienie wszystkich materiałów w tej sprawie tak, by - jak stwierdziła - "ostatecznie udowodnić, że ze strony policji nie doszło do żadnych działań niezgodnych z prawem". O tym, że ktoś przekazał Sojuszowi tajemnice państwowe jest przekonany minister spraw wewnętrznych Marek Bierancki, który zawiadomił prokuraturę o swoich podejrzeniach. To właśnie po tym zawiadomieniu prokuratura w Warszawie wszczęła swoje śledztwo.

14:50