Kolejki na granicy i problemy w oddziałach celnych wewnątrz kraju. Cały czas mocno tli się protest celników. Coraz bardziej bolesny jest dla przedsiębiorców i firm transportowych. Na wjazd do Polski z Ukrainy trzeba teraz czekać około 10 godzin. Wszystko przez spór celników z rządem o nowy kształt Krajowej Administracji Skarbowej, do której włączeni mają być celnicy.

Kolejki na granicy i problemy w oddziałach celnych wewnątrz kraju. Cały czas mocno tli się protest celników. Coraz bardziej bolesny jest dla przedsiębiorców i firm transportowych. Na wjazd do Polski z Ukrainy trzeba teraz czekać około 10 godzin. Wszystko przez spór celników z rządem o nowy kształt Krajowej Administracji Skarbowej, do której włączeni mają być celnicy.
Polsko-ukraińskie przejście graniczne Budomierz - Hruszew /Darek Delmanowicz /PAP

Najgorsza sytuacja jest na przejściach granicznych z Ukrainą. Tam w nocy udało się lekko rozładować zator. Na przykład w Dorohusku na odprawę trzeba czekać 10 godzin, a w Korczowej 7 godzin. Jeszcze wczoraj wieczorem w kolejce do odprawy stało tam prawie 2 tysiące samochodów.

Nie ma jeszcze całkowitego paraliżu, bo jak twierdzą celnicy ze związków zawodowych i to brzmi groźnie,  wiele samochodów wjeżdża bez kontroli. Kierownictwo chce pokazać, że nie ma skutków protestów i ręcznie steruje ruchem.

Część kadry kierowniczej na tych granicach wchodzi na przejścia i podnosi szlabany. Ogromna większość transportu wjeżdża na terytorium Polski i Unii Europejskiej bez jakiejkolwiek kontroli - alarmuje Sławomir Siwy ze związku zawodowego Celnicy PL.

Coraz gorsza sytuacja robi się też w oddziałach celnych wewnątrz kraju - np. w Pruszkowie pod Warszawą wczoraj na 100 celników w pracy było 15 plus kierownictwo. Podobne absencje były w Krakowie. Dlatego na zwolnienie zabezpieczenia firmy muszą czekać już kilkanaście dni, co powoduje turbulencje finansowe.

Na cargo w Warszawie czeka teraz 6 tysięcy zgłoszeń celnych.

(j.)