Od 6. lat mieszkaniec Łodzi, który śmiertelnie zranił nożem złodzieja, czeka na finał sprawy. Sądy nie mogą rozstrzygnąć, czy było to zabójstwo czy obrona konieczna. Na Józefa Banasiaka wydano różne wyroki. Sprawa trafiła nawet do SN. Wczoraj zaczął się kolejny proces.

Prokuratura konsekwentnie oskarża Józefa Banasiaka o zabicie złodzieja ponieważ są na to dowody. Jakby nie było dowodów na pewno by prokuratura nie oskarżała.

Mężczyzna wtargnął w nocy z nożem do ogrodu oskarżonego, rzekomo aby ukraść choinkę. Nie wierzę w żadne wymiary sprawiedliwości w Polsce. Jak się podniesie rękę na bandytę idzie się do więzienia - mówi Banasiak, który spędził 9 miesięcy w areszcie. Tłumaczy, że próbował jedynie bronić domu i rodziny przed intruzem.

Sądy mają jednak problem z wyjaśnieniem kiedy i dlaczego zaatakował złodzieja odebranym mu nożem. Zeznania samego Banasiaka różnią się. Różnie też sądy oceniają czy była to obrona konieczna: Jeśli to dla wytrawnych prawników jest skomplikowane to tym bardziej skomplikowane jest dla społeczeństwa - przyznaje obrońca Banasiaka.

Raz sąd uznał, że pod wpływem strachu Banasiak przekroczył granice obrony, ale nie poniesie kary. Innym razem, że nie była to obrona tylko atak i skazał Banasiaka na karę wiezienia za śmiertelne zranienie człowieka.

06:00