Spore kłopoty ze sprzedażą warzyw i owoców mają nasi plantatorzy. Ceny skupu nie pokrywają nawet kosztów produkcji. Plantatorzy wzywają rząd do interwencji. Twierdzą, że jeśli Warszawa nie pomoże, większość polskich plantatorów zbankrutuje, a nasz rynek zaleją dotowane produkty z Europy Zachodniej.

Nasz reporter zbadał sytuację na takim lokalnym rynku sandomierskim. Tu związek ogrodniczy od wielu miesięcy próbuje przekonać rząd do swoich racji. Na razie bez rezultatu. Problem numer jeden to cena jabłek czy pomidorów. Nasi hodowcy jak manny z nieba oczekują TIR-ów ze wschodu, które zabrałyby ich towar. Tylko dzięki takim transakcjom mają okazję dostać cenę wyższą niż poniesione nakłady. W ten sposób sprzedawane owoce i warzywa nie są nigdzie księgowane, to taka „szara strefa”. Do budżetu państwa nie trafia z niej ani grosz. „Jeśli nie doczekamy się pomocy ze strony rządu, trudno będzie uruchomić handel ze wschodem z prawdziwego zdarzenia” – powiedział naszemu reporterowi prezes Sandomierskiego Związku Sadowniczego Ryszard Ciźla. Na razie hodowców zostawiono samym sobie, a niskie ceny ich produktów dyktują przetwórnie owoców, które kilka lat temu zostały sprzedane Niemcom. Plantatorzy zarzucają rządowi, że umowy sprzedaży zawarto na wyjątkowo trudnych warunkach i teraz nikt nie ma kontroli nad przetwórniami.

11:05