Lech Kaczyński podpisał ustawę budżetową na 2010 rok. Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak stwierdził jednak, że zapisany w ustawie deficyt budżetowy budzi niepokój głowy państwa. Chodzi o 52 mld 214 mln zł, deficyt jest właściwie dwukrotnie większy niż w 2009 roku - podkreślił minister.

Stasiak powołał się na opinie "wielu analityków i publicystów", którzy zwracają uwagę, że realnie deficyt budżetowy będzie znacznie większy, niż to zostało zapisane w ustawie. Chodzi m.in. o finansowanie budowy dróg poprzez Krajowy Fundusz Drogowy. Co z tego, że zostało to przesunięte poza budżet i inaczej nazwane, skoro i tak jest to dług sektora publicznego - zauważył Stasiak.

Szef prezydenckiej kancelarii odniósł się również - w kontekście budżetu na 2010 rok - do przedstawionego przez premiera Donalda Tuska Planu Rozwoju i Konsolidacji Finansów 2010-2011. Zdaniem Stasiaka, plan ten jest tylko "powtórzeniem tego, co mówiono wcześniej" na temat usprawnienia sektora publicznego. Poważna rozmowa może się odbyć wtedy, kiedy wyliczy się skutki dla budżetu państwa (…) Mnie w tym wszystkim brakuje konkretu - powiedział.

Przedstawiony w piątek na Politechnice Warszawskiej przez premiera Tuska, ministra finansów Jacka Rostowskiego i szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Michała Boniego plan zakłada, że wzrost wydatków państwa nie przekroczy 1 proc. ponad poziom inflacji. Plan przewiduje także podwyższenie wieku emerytalnego i upowszechnienie systemu emerytur.

Uchwalona przez Sejm w grudniu ubiegłego roku ustawa budżetowa na 2010 rok przewiduje, że tegoroczny deficyt nie przekroczy 52 mld 214 mln 216 tys. zł. Dochody mają wynieść 248 mld 868 mln 601 tys. zł, a wydatki - nie więcej niż 301 mld 82 mln 817 tys. zł.