Premier Miller odwołał Aleksandra Naumana ze stanowiska prezesa NFZ. Odejście Naumana to efekt doniesień medialnych opisujących sieć nieformalnych powiązań i domniemane przypadki korupcji przy tworzeniu listy leków refundowanych. Obowiązki prezesa NFZ premier powierzył dotychczasowemu wiceprezesowi Funduszu ds. medycznych dr. Mirosławowi Manickiemu.

Wielomilionowej łapówki w zamian za umieszczenie konkretnego preparatu na owej liście miał się domagać Waldemar Deszczyński, dyrektor gabinetu politycznego w Ministerstwie Zdrowia za czasów Mariusza Łapińskiego.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura apelacyjna. Aleksander Nauman zapewnia, że spokojnie czeka na efekty postępowania:

Z dymisji Naumana jest zadowolony minister zdrowia, Leszek Sikorski: Dobrze się stało, że pan prezes Nauman taką złożył deklarację, iż nie może wypełniać swoich powinności związanych z funkcją. Dobrze się dzieje, że ta decyzja została przyjęta przez pana premiera.

Z odwołania Aleksandra Naumana jest zadowolona opozycja. Elżbieta Radziszewska z Platformy Obywatelskiej mówi wprost: Lepiej późno niż wcale.

Przypomnijmy: "Rzeczpospolita " doniosła, że Centrum Osteoporozy "Kobieta PLUS 50" którego prezesem, a potem szefową rady nadzorczej była bliska znajoma Naumana, ma zawarty niezgodnie z prawem kontrakt z Mazowiecką Kasą Chorych.

Z kolei dziennikarze "Newsweeka" napisali, że Nauman jest powiązany z firmą Abbott (pracował w niej na początku lat 90), od której Ministerstwo Zdrowia kupiło leki stosowane u chorych zakażonych wirusem HIV.

Foto Archiwum RMF

06:00