"I tak byliśmy bardzo mocno zależni od decyzji zapadających we Frankfurcie, w Europejskim Banku Centralnym, ale nie mieliśmy na nie wpływu. Między innymi dlatego postanowiliśmy to zmienić” – tak w specjalnym wywiadzie dla RMF FM tłumaczy wejście swojego kraju do strefy Euro premier Łotwy Valdis Dombrovskis. W Rydze, jeden dzień po zamianie Łatów na Euro rozmawiał z nim nasz dziennikarz Krzysztof Berenda.

Krzysztof Berenda: Panie premierze, nie boicie się tego, co teraz przed Wami? Strefa euro to przecież nie tylko korzyści, ale także poważne zagrożenia...

Valdis Dombrovskis: Wierzymy, że dołączenie do strefy euro zapewni nam wzrost gospodarczy na kolejne lata. To powinno działać na trzy sposoby. Po pierwsze, będziemy mieli niższe stopy procentowe, a więc i tańsze kredyty. Po drugie, agencje ratingowe sugerują, że mogą nam wkrótce podnieść oceny za sprawą poprawy naszej stabilności. Po trzecie, wreszcie zlikwidowaliśmy koszty wymiany walut. Gospodarka Łotwy jest bardzo otwartą i aż 70 procent wymiany handlowej dokonujemy w euro. Zmiana waluty jest więc dla nas oszczędnością, bo do tej pory dużo na tym traciliśmy.

Mamy także nadzieję, że teraz uda nam się ściągnąć nowych inwestorów zagranicznych. Coś takiego widzieliśmy w Estonii, gdzie pojawiło się bardzo dużo bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Globalnym firmom po prostu łatwiej jest wchodzić do innych krajów, jeśli mają tam jedną walutę.

Na razie mówi Pan o korzyściach, a ja pytałem o koszty i zagrożenia...

Oczywiście zdajemy sobie z nich sprawę. Na przykład będziemy musieli więcej pieniędzy inwestować w Europę. Między innymi musimy wnieść składkę do Europejskiego Funduszu Stabilności (European Stability Mechanism). Jednak jeżeli policzymy sobie wszystkie koszty i korzyści, to wychodzimy na plus i tego się trzymajmy.

Skoro tak, to przenieśmy się w przyszłość o 10 lat. Kto wtedy będzie największym partnerem handlowym Łotwy? Zmienicie sposób robienia interesów?

Ciężko powiedzieć. W tej chwili naszym największym partnerem handlowym jest Litwa. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku i oni dołączą do strefy euro. Nie mogę jednak z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to Litwini pozostaną naszymi głównym partnerami. Naprawdę ciężko to przewidzieć.

Z całą pewnością mogę jednak stwierdzić, że dołączenie do strefy euro zwiększy naszą wymianę handlową z zachodem.

To dopiero w przyszłości. Teraz wchodząc do strefy euro tracicie część kontroli nad własną gospodarką. Pana kraj nie będzie mógł decydować chociażby o poziomie stóp procentowych. Oddajecie to Frankfurtowi.

Z pewnym smutkiem przyznam panie redaktorze, że to akurat, z całą pewnością nie będzie problemem. I pokazał nam to ostatni kryzys.

Kilka lat temu mieliśmy tutaj prawdziwy boom. Nasza gospodarka były przegrzana, a ówczesny rząd nie reagował. Zareagował za to nasz bank centralny podnosząc stopy procentowe. Chodziło o utrudnienie dostępu do kredytów, co miało wystudzić gospodarkę do normalnego poziomu.

Ludzie się tym jednak nie przejęli i żeby nie płacić wyższych odsetek od kredytów, wybrali kredyty w euro zamiast w Łatach, czyli korzystali ze stóp Europejskiego Banku Centralnego.

W efekcie 80 procent pożyczek jest teraz tutaj branych w euro. To oznacza, że i tak byliśmy bardzo mocno zależni od decyzji zapadających we Frankfurcie, w Europejskim Banku Centralnym, ale nie mieliśmy na nie wpływu. Między innymi dlatego postanowiliśmy to zmienić.