Mimo kryzysu nie unikamy spłacania długów. Tylko 7 procent pożyczek to tak zwane złe kredyty. Powiększa się jednak zadłużenie tych, którzy nie radzą sobie ze spłatą rat i rachunków. W sumie to już 70 miliardów złotych.

Dłużnicy nie mają szans na pożyczkę z banku. A z nożem na gardle mogą popaść w jeszcze większe tarapaty, bo są tacy, którzy na cudzym nieszczęściu sporo zarabiają. Jak nie wpaść z deszczu pod rynnę?

Rozwiązaniem jest pożyczenie od kogoś z rodziny. Jeżeli nie, to zostaje nam firma pożyczkowa. Ale warto się postarać popracować nad swoim domowym budżetem. (…) Często te firmy pożyczkowe reklamują się na słupach i murach. Nie wiadomo kto za tym stoi. Jest też ryzyko, że dostaniemy się w szarą strefę. A stąd o krok do historii kojarzących się z filmami sensacyjnymi - mówi analityk Mateusz Ostrowski reporterce RMF FM Agnieszce Witkowicz:

Zgodnie z prawem oprocentowanie pożyczek nie może być wyższe niż 21%, a prowizja nie może przekraczać 5% wartości pożyczki - przy kwocie 10500 zł. Ale sprytne firmy znalazły furtkę w postaci ukrytych opłat dodatkowych, np. za ubezpieczenie. W sumie wychodzi bardzo drogo.

Może być kilkaset, a nawet kilka tysięcy procent w skali roku - mówi analityk Mateusz Ostrowski. To nie jedyne niebezpieczeństwo, które czeka na kredytobiorców. Pod firmy pożyczkowe podszywają się często zwykli oszuści. Dlatego jeśli ktoś naprawdę nie ma innego wyjścia, powinien dokładnie sprawdzić, u kogo bierze pożyczkę i na jakich warunkach.