Nie będzie płaczu na rozlanym mlekiem. Polska w negocjacjach z Unią nie będzie walczyć o mleczarnie. Wynika to z wypowiedzi naszego głównego negocjatora, Jana Truszczyńskiego. Nie będziemy też bronić rzeźni w naszym kraju.

Truszczyński przyznał, że zrezygnowaliśmy z prośby, aby na cztery miesiące przed naszym wejściem do Unii przeprowadzono weryfikację zakładów mięsnych i te, którym już niewiele pozostało do nadrobienia, mogły otrzymać jeszcze czas na dostosowanie. A jednocześnie jest konieczność minimalnej elastyczności - ale nie bramy, przez którą wszyscy się przepchną, bo skoro jest brama, to po co się dostosowywać w czasie, który pozostaje – lecz furtki, która będzie otwarta dla tych, którzy - z przyczyn nie spowodowanych przez siebie - nie zdążyli na czas - mówił główny negocjator z Unią, Jan Truszczyński - a więc nie brama, a ciasna furtka dla naszych rzeźni.

Spuszczamy tonu także w sprawie mleka. Zrezygnowaliśmy ze starań, aby 216 zakładów mleczarskich mogło kontynuować równocześnie z mleka spełniającego unijne normy i takiego, które ich nie spełnia. Teraz występujemy o taką możliwość tylko dla około 40 zakładów. Stawia to pod znakiem zapytania egzystencję setek tysięcy małych gospodarstw rolnych, które dostarczają mleko z większą ilością bakterii niż przewidują normy Unii Europejskiej.

Jeden z polskich negocjatorów znalazł na to rozwiązanie. Z tego niedostosowanego mleka, Unia pozwala produkować ser parmezan. Możemy się więc przerzucić na produkcję parmezanu, tylko jak go dodać do kawy, czy do lodów. A może i na to nasi negocjatorzy znajdą sposób.

20:00