W Brukseli rozpoczął się dwudniowy szczyt państw Unii Europejskiej, poświęcony zacieśnieniu eurolandu. Polska zamierza realizować na nim prostą strategię: nie zgadzać się na dotychczasowe, niekorzystne dla nas propozycje: odrębnego budżetu strefy euro i odrębnego europarlamentu oraz wyeliminowania nas z kluczowych komisji.

Ostatnio na europejskich salonach mnożą się fatalne dla Polski pomysły: najpierw odrębny europarlament i budżet wyłącznie dla eurostrefy, później - pozbawienie państw, które nie należą do tego elitarnego grona, prawa do zasiadania w kilku komisjach, wreszcie - nadzór nad bankami, który nakładałby na Polskę tylko obowiązki, a pozbawiał praw.

W tej sytuacji Polska ma na odbywający się w Brukseli szczyt prostą strategię - zamierza obserwować i czekać na lepsze propozycje. Co ważne, nasze stanowisko w tej sprawie poprą na pewno takie kraje jak Węgry czy Szwecja, które nie są w strefie euro. My sami jesteśmy z kolei sprzymierzeńcem Niemiec, które w sprawie nadzoru bankowego nie chcą pośpiechu i są zadowolone, że piętrzymy trudności, domagając się w nadzorze prawa głosu.

Zyskać możemy także na sporze między Francją a Niemcami, które chcą osobnego budżetu dla eurostrefy, ale widzą go trochę inaczej.

Będzie wspólny nadzór bankowy?

Głównym tematem dwudniowego szczytu UE ma być zacieśnianie eurolandu, m.in. poprzez wspólny nadzór bankowy. Inna propozycja to odrębny instrument finansowy jako nagroda dla państw euro dokonujących reform. Choć te propozycje w zdecydowanej części dotyczą tylko 17 państw eurolandu, szczyt odbywa się w formule 27 przywódców państw i rządów z całej Unii.

Jako pierwszy element zacieśniania unii walutowej na szczycie omawiany będzie europejski nadzór nad 6 tys. banków znajdujących się w krajach eurolandu. Wciąż nierozwiązaną kwestią pozostaje udział w tym nadzorze państw, które dopiero w przyszłości planują wejście do eurolandu.

Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu premier Donald Tusk mówił, że negocjacje w sprawie nadzoru bankowego zmierzają w pożądanym dla Polski kierunku. Czyli: równe prawa i równe obowiązki dla państw goszczących filie banków i dla państw macierzystych banków, i przede wszystkim równe prawa i obowiązki dla państw ze strefy euro i spoza strefy euro - powiedział premier. Myśmy wyraźnie mówili, że w innym przypadku Polska nie będzie zainteresowana uczestniczeniem w tym projekcie - podkreślił.

Wśród propozycji omawianych w czasie szczytu jest także m.in. osobny od budżetu UE instrument finansowy eurolandu. Miałby on być utworzony jako nowy "mechanizm solidarności" dla dokonujących trudnych reform państw eurolandu - tak, by łagodzić w tych krajach skutki kryzysu, np. na rynku pracy.

By otrzymywać te środki, kraje musiałyby zobowiązać się do reform w osobnym kontrakcie z unijnymi instytucjami. Niemcy, którzy są inicjatorami tego pomysłu jako alternatywy dla euroobligacji, naciskają, by nie nazywać go "budżetem eurolandu". Sama kanclerz Angela Merkel podkreśla, że to "fundusz solidarności" przeznaczony na wsparcie konkretnych reform, służących poprawie konkurencyjności krajów strefy euro.