Pogoda daje się we znaki naszym zachodnim i południowym sąsiadom. W Niemczech najtrudniej było na drogach na północy i na wschodzie. Trasy były tam rano mocno oblodzone. Na chodnikach - prawdziwa ślizgawka. Z kolei Czechom matka natura zafundowała niemal wszystko na raz: zaspy, gołoledź i groźbę powodzi.

Niemieccy kierowcy wymyślali najróżniejsze sposoby, jak ruszyć z miejsca: telewizja zrejestrowała nawet scenki podkładania gazet pod koła samochodów. Doszło do wielu wypadków i kolizji.

W ciągu dnia trochę się poprawiło, gdy zaczęła podnosić się temperatura. Synoptycy w Niemczech ostrzegają jednak, że wieczorem i w nocy znów może chwycić mróz.

W czeskich górach Jesenikach przy granicy z Polską, drogowcy ogłosili stan klęski śniegowej. Na drogach tworzą się zaspy, sięgające miejscami nawet metra. Zamknięto wiele tras.

Z kolei na drogach tranzytowych prowadzących na zachód i południe Europy króluje gołoledź. Nawet na głównych trasach ruch odbywa się w żółwim tempie. Wielu kierowców zdecydowało się zjechać na pobocza i poczekać aż gołoledź ustąpi.

Czescy meteorolodzy ostrzegają, że najgorsze dopiero nadejdzie: w najbliższy weekend spodziewane są najpierw ulewy, a tuż po nich silne mrozy, nawet do minus 18 stopni.

Gwałtowne zmiany pogody w ostatnich dniach w Czechach doprowadziły do wzrostu zagrożenia powodziowego. Na Łabie w Ustii obowiązuje już drugi, w 3-stopniowej skali, stopień zagrożenia powodziowego. Równie groźnie jest na rzekach w północnych Morawach i na czeskim Śląsku, gdzie po krótkotrwałym ociepleniu tworzą się zatory z kry. Większość z tych rzek to dopływy Odry.

16:15