Jeśli nie nastąpi jakiś moment przełomowy w aferze jednorękich bandytów, to nigdy nie poznamy kulis tej sprawy – uważa prezes polskiego oddziału Transparency International. Wszyscy będą zainteresowani, żeby tę sprawę wyciszyć - mówi Julia Pitera, gość Faktów.

Tomasz Skory: Pani prezes, według stanu na godz. 17, kiedy wchodziliśmy do tego studia, kto według pani odpowiada za to zamieszanie z automatami „leworęcznymi”, jednoręcznymi?

Julia Pitera: Ja nie wiem, może ta pani, która jest w szpitalu, bo to jest jedyne, co mi się wbiło w pamięć, prawdę powiedziawszy nic więcej nie zapamiętałam z tej dziwnej mowy, właściwie nie wiem, kto ile poprawek zgłaszał.

Tomasz Skory: Wszystko to jest pogmatwane bardzo, ale według pani, według pani doświadczeń, skąd się bierze ta histeria z jaką politycy, świat polityczny reaguje na te doniesienia prasowe, dotyczące nieprawidłowości takich czy innych w ustawie dość istotnej?

Julia Pitera: Moim zdaniem doczekaliśmy momentu, kiedy nagromadzenie wzajemnych „haków”, teczek i rozmaitego rodzaju wiedzy nieformalnej, którą na siebie wzajemnie politycy mają, powoduje, że od czasu do czasu mamy tak, jak przed powstaniem nowego wulkanu, że tam pod tą ziemią coś się dzieje, gotuje, powstaną 3 rysy i teraz pytanie – czy ten wulkan w końcu wybuchnie i zaczniemy czyścić nasze życie polityczne, czy znowu ta erupcja się schowa pod ziemię.

Tomasz Skory: To taki kontrolowany upływ krwi, upust krwi przeciwnikowi i sobie przy okazji?

Julia Pitera: Nie. Utrata kontroli - moim zdaniem to jest raczej to. To znaczy tak poniosą nerwy, że w pewnym momencie coś gdzieś wychodzi, bo ma szanse być tak wielka afera, że oczywiście nikt nie chce w tym uczestniczyć i wtedy się pojawiają takie różne nerwowe ruchy, które ujawniają jeszcze jakieś rzeczy – moim zdaniem to jest to, nerwowość.

Tomasz Skory: Pani mówi bardzo ogólnikowo, ale przyłóżmy ten ogólnik do sytuacji, którą mamy przed sobą i tam gadającą do mikrofonu na konferencji prasowej. Mamy SLD, rząd, mamy Platformę Obywatelską, mamy PSL – to na razie te główne siły zaangażowane w tę sprawę, przynajmniej medialnie. Czy one rzeczywiście maczają palce w całej sprawie?

Julia Pitera: Ja przede wszystkim chciałam zwrócić uwagę, że nikt z posłów, nikt z polityków, bo przecież rząd to też są posłowie, my o tym zapominamy, to nie są ludzie, którzy się biorą znikąd, że są źli posłowie i dobry rząd – tak nie jest, natomiast nikt z tych stron, że tak powiem tego konfliktu - którego jesteśmy świadkami – głębokiego, nie zająknął się nawet na temat wyjaśnienia pierwszej afery wokół gier losowych, którą już mieliśmy wcześniej. Skończyło się to tylko na jakichś grzmotach i burzach i na tym do widzenia, nikt tego nie chciał wyjaśnić po tym mieliśmy dalsze ustawy...

Tomasz Skory: Wtedy erupcji nie było...

Julia Pitera: Nie było. Po tym już była coraz większa, Rywin był tego przesileniem i teraz mamy znowu sytuację, która do tego powraca. Zwracam uwagę, że nie naprawiono mechanizmów pracy Sejmu na przykład, bo już wcześniejsze afery wokół ustaw były wystarczającym powodem, żeby np. zrobić wewnętrzne przepisy Sejmu, które lepiej dokumentują prace komisji, lepszy system wydawania przepustek w Sejmie.

Tomasz Skory: No tak, nie licytowaliby się panowie notatkami ministerstwa i Sejmu itd., a lobbyści nie szwędaliby się po posiedzeniach.

Julia Pitera: Tak jest. Nikt nie jest zainteresowany, żeby można było w dokumentach stwierdzić kto, co i jak, ponieważ gdyby te prace były naprawdę solidnie dokumentowane, to ci lobbyści by znacznie gorzej działali i mniej – powiedziałabym – bezczelnie.

Tomasz Skory: Czyli to jest kamyczek do ogródka marszałka Sejmu. Według pani czym się to wszystko skończy, bo mamy na razie określenia typu bzdura, okrycie hańbą, nikczemność, oszczerstwa, manipulacja itd. itd. Jak na razie konkretów w tym wszystkim nie ma, prócz przerzucania się papierami, które wzajemnie się znoszą treściowo. Czym się to skończy?

Julia Pitera: Przede wszystkim słowo „bzdura” rzeczywiście robi niebywałą karierę ostatnio – chciałam zwrócić uwagę. Natomiast czym to się skończy – ja sądzę, że jeśli nie nastąpi jakiś moment przełomowy, to w sumie tak naprawdę wszyscy będą zainteresowani, żeby tę sprawę wyciszyć i w jakiś sposób to wszystko zasypać, dlatego, że to może być ten kamień, który za sobą pociągnie lawinę i wtedy się okaże, że osoby oskarżane o to, związane z rządem SLD będą próbowały się odwinąć i powiedzieć: „Tak, wy jesteście tacy święci? Proszę, tu macie to.” W związku z tym, że nikomu nie jest na rękę ta lawina, ponieważ status quo klasy politycznej jest bardzo cenny dla tejże klasy, w związku z tym, tak naprawdę we wspólnym interesie jest to, żeby tak naprawdę trochę to przyklepać.

Tomasz Skory: Ale jest jeden wyimek, jeden wyjątek pani prezes.

Julia Pitera: Mianowicie?

Tomasz Skory: Mianowicie inicjatywa rozwiązania parlamentu.

Julia Pitera: Fatalna inicjatywa, dlatego że ci, którzy to rzucają, usiłują udowodnić, że doceniają fakt, iż to jest bagno i że należy to bagno wylać. Natomiast zwracam uwagę, że się skończą prace nad komisją Rywina – na pewno nikt się wtedy nie będzie zajmował ustawą o grach losowych, parlament ulegnie rozwiązaniu, ordynacja jest według D’Hondta taka, że jeszcze nikt nie zrobi rządu, bo jeśli nawet Platforma z PiS-em mają łącznie ok. 40 proc., to w mandatach nie będzie to większość.

Tomasz Skory: Generalnie byłoby to wylanie dziecka z kąpielą?

Julia Pitera: Nie wyjaśnimy spraw do końca i będzie, myślę, ze względu na ordynację wyborczą, następny kłopot.

Tomasz Skory: Poczekajmy. Mam nadzieję, że to się nie sprawdzi. Dziękuję za rozmowę.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa