Zakończyły się już burzliwe obchody Święta Pracy i gdy z ulic zniknęli ostatni demonstranci - a stało sie to dopiero nad ranem - do pracy przystąpiły ekipy sprzątające i specjaliści oceniający wyrządzone szkody. A były one niemałe.

Z powodu pierwszomajowych burd londyński biznes stracił prawie 30 milionów dolarów. Władze Wielkiej Brytanii i tak są zadowolone, że rozruchy nie były tak poważne, jak w ubiegłym roku. Usuwanie szkód pochłonęło wówczas ponad 700 milionów dolarów. Tegoroczne demonstracje w centrum Londynu trwały od wczesnych godzin rannych aż do późnej nocy. Aresztowano prawie sto osób, a blisko 60 zostało rannych. Rzecznik organizacji Amnesty Internacional - Kamil Samari oskarżył brytyjską policję o nieuzasadnioną brutalność. Jego zdaniem naruszona została wolność wypowiedzi demonstrantów. Policja odpowiada, że nie atakowała pochodów, a jedynie starała się nie dopuścić do rozprzestrzenienia się zamieszek. Burzliwie obchodzono też pierwszomajowe święto w stolicy Niemiec. Podczas starć zatrzymanych zostało co najmniej 600 osób. W bijatyce z lewakami i anarchistami rannych zostało 160 policjantów i funkcjonariuszy straży granicznej. Zdaniem rzecznika niemieckiej partii Zielonych, służby porządkowe nie potrafiły utrzymać porządku. Według tego polityka, tegoroczne zamieszki osiągnęły rozmiary nie spotykane od 10 lat.

foto EPA

15:20