O 5 procent mogłyby wzrosnąć nakłady na drogi, gdyby zarządy dróg właściwie pobierały opłaty za przydrożne budki czy reklamy - uważa Najwyższa Izba Kontroli.

Tylko jeden z ponad 200 skontrolowanych prez NIK zarządów pobierał właściwie opłaty. Według Izby większość drogowców nieprawidłowo oblicza należne kwoty albo w ogóle ich nie pobiera. Przodownikiem w tym niechlubnym rankingu jest Warszawski Zarząd Dróg Miejskich – ponad 17 milionów złotych nie trafiło do jego kasy. "Jestem bardzo zdziwiony, że wyniki kontroli są już szeroko dostępne, a my jako zarząd nie dostaliśmy tego materiału" – stwierdził dyrektor Tomasz Szawłowski.

Zdziwiony był też pracownik zarzadzający drogami w Łobrzenicy – nie pobierał opłat za reklamy, bo, jak tłumaczył, nikt go nie poinformował, że może to robić. Z kolei główna księgowa ZDM w Bielsku Podlaskim tłumaczyła, że nie zapoznała się z przepisami "z powodu fizycznej niemożliwości", ponieważ sama prowadziła całość spraw księgowych i kadrowych zarządu.

Stracone pieniądze to opłaty i kary za zajęcie pasa drogowego czyli, między innymi, ustawianie reklam czy budek koło dróg. W ten sposób co najmniej 320 milionów złotych straciły kasy zarządów dróg w ciągu ostatnich dwóch lat - orzekła NIK. Izba twierdzi, że pieniądze za zajmowanie pasa drogowego często nie były przeznaczone na naprawę ulic, o czym mówią obowiązujące przepisy. Na co jednak przeznaczano pieniądze, za które powinny być wyremontowane drogi? W Oleśnicy kupiono dwa telewizory i komputer, w Kielcach wydano je m. in. na samochody.

Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM z Warszawy, Mariusza Zielińskiego:

08:15