"Produkcja rośnie, eksport rośnie, dynamika PKB jest dodatnia, ale jak popatrzymy w głąb to zobaczymy, że konsumpcji jakoś nie ma, inwestycji nie przybywa, a firmy niestety w okresie jesienno-zimowym będą zwalniać" – mówi w rozmowie z RMF FM ekonomista Ryszard Petru. "Spodziewam się, że dopiero w 2015 roku przeciętny Polak powie, że jest lepiej" - dodaje.

Krzysztof Berenda: Jak to jest z tym naszym ożywieniem gospodarczym? Mam ostatnie dane o produkcji przemysłowej gdzie widać, że ona jednak rośnie wolniej od oczekiwań. Był ostatnio raport Narodowego Banku Polskiego, który pokazywał, że jednak wciąż więcej firm chce zwalniać niż zatrudniać pracowników. To gdzie jest to ożywienie?

Ryszard Petru: No właśnie. To jest tak, że jednak produkcja rośnie - to ważne, eksport rośnie, dynamika PKB jest w ogóle dodatnia, no ale jak popatrzymy w głąb, to zobaczymy, że konsumpcji jakoś nie ma, inwestycji nie przybywa, a firmy niestety w okresie jesienno- zimowym będą zwalniać. I to tak jest, że jak zaczyna się ożywienie, to jest bardzo takie kruche, są złe informacje i dobre. Żeby to było trwałe, no to te wszystkie informacje musiałyby być na plus. Sądzę, że dopiero taką sytuację będziemy mieli w 2015 roku. To jest tak, że gospodarka powoli idzie w dobrą stronę, ale nie we wszystkich segmentach i przeciętny Polak, obawiam się, jeszcze tego ożywienia, w kieszeni nie odczuwa.

Pan wspomniał o dacie 2015 - czy to wtedy my rzeczywiście zauważymy, bo na razie słyszymy, że ponoć w gospodarce jest lepiej, ale tego nie możemy dotknąć, poczuć - kiedy my to zauważymy?

Ja spodziewam się, że to będzie w 2015. Przeciętny Polak powie 'jest lepiej' - bo ma szansę na pracę, bo wynagrodzenie mu wzrosło, bo widzi inwestycje, które się wokół niego toczą. Dzisiaj są takie miejsca, gdzie jest dobrze i są takie miejsca, gdzie jest źle. W związku z tym tu potrzeba czasu, potrzeba też czasu w strefie euro. Nie oszukujmy się, to stamtąd przyjdzie impuls wzrostu, a nasz wewnętrzny oczywiście nam pomoże - to będą środki unijne, które w 2014, w drugiej połowie dopiero moim zdaniem, przyspieszą - no i sektor prywatny, który musi ożywić polską gospodarkę. Te wszystkie czynniki jeszcze teraz nie grają.

A w tej chwili: jakie jest największe zagrożenie dla wzrostu gospodarczego? Gdzie są te miejsca, na które patrzeć i na co uważać?

Największym zagrożeniem jest jednak nadal strefa euro - czyli jeżeli tam nie będzie ożywienia, to nie ma szansy na to, żeby w Polsce było silne ożywienie. Drugim elementem istotnym jest to, co się dzieję z prywatnymi firmami w Polsce - one siedzą na gotówce, nie inwestują, bo się boją o jutro, czyli jak mają sygnały niepewności i mają sygnały, które wskazują na to, że to nie ten moment jeszcze na inwestycje, to mogą się z tymi decyzjami wstrzymywać.