Społeczne listy obecności, komitety kolejkowe, kilkugodzinne dyżury - tak w całym kraju wygląda ostatni dzień przed zaplanowanym na jutro początkiem prywatyzacji PKO BP.

Z powodu ogromnego zainteresowania Ministerstwo Skarbu tuż przed uruchomieniem sprzedaży akcji zdecydowało o zwiększeniu puli do łącznej wartości 1.1 miliarda złotych z planowanych wcześniej 720 milionów.

Od jutra, od godziny 8.05, chętni na zakup akcji PKO BP nie posiadający rachunku w biurze maklerskim mogą zakładać lokatę prywatyzacyjną w oddziałach banku. Minimalna wartość lokaty wynosi 500 zł, a maksymalna 20 tys. zł.

Policja "w trosce o bezpieczeństwo obywateli" zwiększyła nadzór patroli w okolicach oddziałów banków. Policjanci będą przygotowani do ewentualnych interwencji oraz będą utrzymywać stały kontakt z szefami ochrony placówek PKO BP - zapewniła Alicja Hytrek, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Jej zdaniem, osoby starsze w drodze do banku powinny być pod opieką kogoś z rodziny lub znajomych. Poradziła też osobom, które zdecydowały się na gotówkowy zakup akcji, aby pieniądze mieć podzielone i włożyć je np. do kilku kieszeni, aby zmniejszyć ryzyko kradzieży.

Przed oddziałami PKO BP w całym kraju już od czwartku powstawały kolejki chętnych do założenia lokaty prywatyzacyjnej. W kolejkach prowadzone są społeczne listy obecności (liczące od kilkudziesięciu do kilkuset osób). Listy są sprawdzane o określonych godzinach, najczęściej dwa razy dziennie; przez cały czas wybrane osoby pełnią dyżury (2-3 godzinne). Nazwiska osób nieobecnych w czasie sprawdzania list są z nich wykreślane.

W Poznaniu dyżurujący w oddziale PKO wynajęli agencję ochroniarską, ponieważ obawiają się, że jutro przyjdą gangsterzy i wszystkich wypchną z kolejki. Również w Łodzi wynajęci zostali ochroniarze, by uniemożliwić założenie lokat prywatyzacyjnych osobom, którzy nie zapisały się na listę.

W Łodzi na listach społecznych jest 110-600 nazwisk. Pilnujący listy niechętnie mówią o możliwości odkupienia miejsca gwarantującego kupno akcji. Nieoficjalnie podają, że jest to możliwe za tysiąc złotych.

W Warszawie w większości oddziałów na listach znajduje się powyżej 300 osób. Osoby, które rezygnują z dalszego stania w kolejce, nie mogą na swoje miejsce wpuścić nikogo innego. Kolejni chętni wciąż się zapisują, chociaż - jak powiedział starszy mężczyzna, który otrzymał numer 345 - szansa na założenie lokaty jest niewielka. Ale kto nie spróbuje, ten nic nie zarobi - dodał.

365 nazwisk osób chętnych na zakup akcji liczyła dziś przed południem lista kolejkowiczów przed II Oddziałem PKO BP w Lublinie. Dyżurni stoją całą dobę, zmieniają się co trzy godziny. Codziennie o godz. 16 przychodzą wszyscy i odbywa się sprawdzanie listy.

Dyżurnym nie podoba się przyjęty sposób prywatyzacji PKO BP: Ten system to prawo dżungli, tego nie powinno być w demokratycznym społeczeństwie.

W Gdańsku na społecznej liście oczekujących na zakup akcji przed oddziałem PKO przy ul. Okopowej figurowało prawie 550 nazwisk. Kolejkowicze mówią, iż liczą na respektowanie przez chętnych na zakup akcji utworzonej listy społecznej. Mamy opracowaną taktykę. Do banku będzie wchodziło po osiem osób, bo tyle jest okienek - powiedziała jedna z kobiet.

We Wrocławiu najwięcej osób - 720 - zapisało się na listę komitetu stojącego przed główną siedzibą banku w mieście. Jedna z dyżurujących kobiet powiedziała, że bierze udział we wszystkich prywatyzacjach i nigdy nie żałowała. Jeśli jednak ktoś myśli, że zarobi na tych akcjach w najbliższym czasie, to się myli. Tu trzeba będzie poczekać - oceniła.

Według dyżurnych z Lublina większość zapisanych do kolejki chce zainwestować maksymalną kwotę 20 tys. zł. Ich zdaniem będzie można zarobić co najmniej 10 proc. zainwestowanej kwoty; niektórzy sądzą, że znacznie więcej.