Dopiero nad ranem skończyły się w Pradze obrady parlamentu, omawiającego ciągle napiętą sytuację w telewizji publicznej. Deputowani odwołali dotychczasową Radę Czeskiej Telewizji i zatwierdzili sposób powoływania nowej.

Dotychczasową Radę odwołano szybko, ale spory o nową trwały do rana – powoływano aż pięć sposobów jej powoływania. Najbardziej oryginalny – Radę miałby wybierać naród w wyborach powszechnych. Ostatecznie wszystko zostało po staremu i Radę wybnierać będzie jak dotąd izba niższa parlamentu. Ostre spory i kłótnie wywiązały się przy próbie oceny tego, kto jest winien kryzysu w stacji. Winą za kryzys telewizyjny opozycyjna Unia Wolności obarczyła byłego dyrektora telewizji Hodacza i pozostających jeszcze na stanowiskach członków ścisłego kierownictwa, którzy wedłyug jednego z posłów są połączeni z ODS, partią Vaclava Klausa, jak dziecko z matką – pępowiną. Prowadzący obrady Klaus, kiedy to usłyszał, zaczął walić pięścią w stół. Czeska telewizja nie jest instytucją publiczno-prawną – narzekali komuniści, a jeden z nich zarzucił powabnym redaktorkom "bliskie spotkania trzeciego stopnia" z niektórymi politykami. W takiej atmosferze toczyły się obrady, które zakończyły się o trzeciej nad ranem. W telewizji trwa nadal strajk. Pracownicy zagrozili nawet nasileniem protestu. Dojdzie do tego, jeśli w ciągu dzisiejszego dnia nie ustąpi reszta kierownictwa, a przede wszystkim szefowa dzienników, Jana Boboszikova.

foto T.Wojciechowski RMF FM

08:25