Urzędnicy Ministerstwa Finansów chcą zastąpić podatek akcyzowy podatkiem rejestracyjnym. Jego wysokość zależałaby wyłącznie od pojemności silnika, a nie jak dotychczas także od wartości samochodu, czyli - byłaby wyższa.

Zdaniem resortu, podatek rejestracyjny to sposób na zatrzymanie lawiny używanych samochodów z zagranicy.

Rzeczywiście, to może mieć taki skutek, bo teraz jak ktoś chce zapłacić mniejszą akcyzę, to może zaniżyć wartość samochodu i już jest taniej, a pojemności silnika zmienić się nie da i nie uniknie się płacenia wysokiego podatku - przyznaje Jakub Faryś ze Związku Motoryzacyjnego SOIS.

Jednak za sprawą podatku jednocześnie wzrosłyby ceny nowych aut kupowanych w kraju. Przykładowo, teraz akcyza za nowy samochód o wartości ok. 30 tys. złotych wynosi prawie 1000 złotych. Podatek rejestracyjny wynosiłby natomiast już ok. 1200 złotych.

To wizja niepokojąca nie tylko dla kierowców, ale również dla dilerów samochodowych. Poziom sprzedaży nie napawa optymizmem: według najnowszych danych, liczba nowych samochodów, jakie kupiono w Polsce w tym roku jest w porównaniu z zeszłym rokiem o 20 proc. niższa.