Sejm zajmował się wczoraj rządowym projektem nowelizacji tegorocznego budżetu. Zakłada on m.in. zwiększenie deficytu o 8,6 miliardów złotych. Posłowie domagają się, by rząd przedstawił najpierw plan cięć wydatków budżetowych. Głosowanie nad nowelizacją budżetu odbędzie się najprawdopodobniej w przyszłą środę.

Prosząc Sejm o nowelizację, gabinet Jerzego Buzka przyznał, że jego założenia budżetowe legły w gruzach. Ministerstwo Finansów ocenia, że dochody będą niższe od zaplanowanych w budżecie o 17,24 mld zł (wyniosą 152,46 mld zł). Okazało się bowiem, że trzeba było zrewidować tempo wzrostu PKB w tym roku. W budżecie przyjęto prognozę, że PKB wzrośnie o 4,5 proc., w nowelizacji obniżono te prognozy o 2 procent. Minister finansów Jarosław Bauc tłumaczył to czynnikami zewnętrznymi i obiektywnymi, choćby – zacytujmy „strukturalnymi mankamentami naszego systemu fiskalnego”. Opozycja oczywiście skorzystała z okazji do powiedzenia wyborcom kilku mocnych słów o "błędach i wypaczeniach" rządu Jerzego Buzka. Co wynikło z dyskusji, w której uczestniczyło niewielu posłów, o tym w relacji naszego reportera Konrada Piaseckiego:

Wiadomo jednak, że nowelizacja musi zostać przyjęta. Szybkość jej uchwalenia zależy od poparcia SLD, a ten wraz z PSL postawił warunki poparcia: oba kluby żądają by rząd przedstawił plany budżetowych cięć. Unia Wolności chce z kolei usłyszeć obietnice, że te cięcia nie dotkną edukacji służby zdrowia i opieki społecznej. Przypomnijmy: rząd nie zdecydował o wielkości cięć w wydatkach, i zapisał w projekcie, że wydatki pozostają na niezmienionym poziomie, pozostawiając cięcia do decyzji ministra finansów, który uważa, że powinny zostać zmniejszone o 7,5 mld zł. Minister finansów podawał wcześniej, że zablokował wydatki na łączną kwotę około 5,5 mld zł, nie podał jednak szczegółów.

foto RMF

00:10