Polski biznes na razie rozczarowany Euro 2012, ponieważ kibice ograniczają wydatki. Przegranym numer jeden są hotelarze, którzy liczyli na krociowe zyski. Wywindowane ceny za pokoje skutecznie odstraszyły fanów piłki.

Kibice zamiast luksusowych pokoi hotelowych wynajmowanych na tydzień lub dłużej, decydują się na pokój na dwie noce. Rozczarowania nie kryją również handlowcy, którzy wykupili stoiska przed stadionami. Liczyli na gigantyczne zyski ze sprzedaży gadżetów związanych z mistrzostwami: szalików, czapek i flag. Niestety, konkurencja jest tak duża, że aby sprzedać towar, trzeba zejść z ceny. Dwie godziny przed meczem otwarcia Polska-Grecja szalik można było kupić za 20 złotych. Pół godziny przed pierwszym gwizdkiem, można było go kupić za 15 zł, a nawet za 10 zł.

Niewielu kibiców decydowało się na pompony, maszynki do klaskania i inne nietypowe wynalazki. Wielu kibiców zamiast tego wybrała piwo.

Są jednak i tacy, którzy w związku z Euro 2012, już liczą zyski: to właściciele barów wokół stadionów i stref kibica. Na jedzeniu i przede wszystkim piciu kibice nie oszczędzają.

W pierwszych dniach Euro o nawet 400 procent wzrosły zyski wrocławskich restauratorów. Pieniądze u nich wydają przede wszystkim Rosjanie. Zadowoleni są także kelnerzy, którzy dostają nawet napiwki w wysokości 500 złotych przy jednym rachunku. Z ich informacji wynika natomiast, że napiwków nie zostawiają Czesi. To oni mieli być także głównymi klientami wrocławskich kempingów. Tymczasem na jednym z nich przygotowano trzy tysiące miejsc, a rozbitych jest zaledwie 10 namiotów.

Na razie nie powinni narzekać również taksówkarze. Jak informują reporterzy RMF FM, o taksówki o godzinie 3 i 4 rano było naprawdę trudno.

Po Euro 2012 gospodarka zacznie hamować

Spadek inwestycji odczujemy już po wielkim finale w Kijowie. W ciągu kilku miesięcy proces ten będzie przybierał na sile. Skończą się duże inwestycje, nie będzie też motywacji do wydawania pieniędzy. Ten trzeci, czwarty kwartał mogą się zmaterializować ryzyka niższej konsumpcji, niższych inwestycji, bo jednak było takie spięcie się z inwestycjami przed Euro- twierdzi ekonomista Ernest Pytlarczyk.

Paradoksalnie, po Euro, powinniśmy trzymać kciuki za to, żeby na autostradach zbyt szybko nie nadrobiono opóźnień, Jeżeli drogowcy jeszcze przez kilka miesięcy będą wykańczać trasy i lotniska to polska gospodarka ma szansę na "miękkie lądowanie".

Wygląda jednak na to, że kończy się okres ochronny dla Polski, dociera do nas kryzys z Europy a wzrost gospodarczy może spaść nawet poniżej dwóch i pół procent.