Trzeba było śmierci dwóch osób, by zatrzymać chorego psychicznie mężczyznę, który terroryzował mieszkańców wsi Janowo na Warmii i Mazurach. Najpierw z powodu załamania nerwowego powiesił się jego ojciec. Kilka dni później Mariusz Z. zabił swoją matkę. Dopiero po tym mężczyznę zatrzymano.

Sąsiedzi mówią, że rodzice Mariusza Z. bardzo często musieli spać na dworze, ponieważ ich syn nie chciał ich wpuścić do domu. Wszyscy byli pewni, że on to zrobi, no i w końcu doszło do tego. On nieraz już tu szalał: rozbijał szyby w samochodach i wszystko, i nic nie zrobiła ani policja, ani prokuratura - mówią zbulwersowani mieszkańcy Janowa.

Policjanci tłumaczą, że interwencje w sprawie mężczyzny, które były zgłaszane, zawsze były podejmowane zgodnie z kompetencjami policji.

Według dyrektora szpitala psychiatrycznego w Olsztynie, jeżeli policjanci podejrzewają w czasie interwencji, że jej powodem są zaburzenia psychiatryczne, to powinni wezwać pogotowie lub osobiście przewieźć napastnika do szpitala psychiatrycznego.

Mariusz Z. trafił w końcu do szpitala psychiatrycznego. Lekarze po przebadaniu ustalą, czy może on odpowiadać za swoje czyny.

Mieszkańcy Janowa mówią jednak, że gdyby wcześniej wysłuchano ich próśb o interwencję, do tragedii nie doszłoby wcale.

Z mieszkańcami Janowa rozmawiał olsztyński reporter RMF Daniel Wołodźko. Posłuchaj relacji:

Foto: Archiwum RMF

15:50