Prace nad rozszerzeniem tarczy antykryzysowej. Lęk przed utratą pracy albo bankructwem firmy dla milionów Polaków i setek milionów ludzi na świecie. Nowe koszmarne dane z Zachodu i gorączka maseczek na wschodzie. To spodziewane wydarzenia nowego tygodnia w gospodarce.

Najbardziej pożądanym towarem w czasie, gdy niemal wszystko, oprócz złota, traci wartość, pozostaną maseczki, respiratory i innego rodzaju wyposażenie i sprzęt dla służby zdrowia, szczególnie że wraz ze zmianą oficjalnego stanowiska władz sanitarnych w kolejnych krajach zachodu, również prezydent Donald Trump zalecił obywatelom noszenie maseczek i ogłosił nadzwyczajne wezwanie do produkcji oraz do sprowadzania ich do Ameryki.

Pół świata walczy teraz o kontrakty w Chinach, gdzie produkuje się większość tych cennych dóbr. Zapewnienie dostaw dla własnego kraju na dalekim wschodzie wymaga doskonałych kontaktów, brawury, a nawet bezwzględności. Wszelkie chwyty dozwolone, jak kiedyś w czasie gorączki złota na dzikim zachodzie.

To walka bez rozgłosu, chociaż zaczynają się pojawiać doniesienia choćby o tym jak władze Berlina oskarżają amerykańską konkurencję o "współczesne piractwo" w postaci przechwycenia w Bangkoku 200 tysięcy masek z należącej do firmy 3M z USA fabryki w Chinach. Francuskie władze z kolei skarżą się, że amerykańscy konkurenci podkupili w Chinach ich maski, mimo że wszystko było już ustalone.

Tarcza za miliardy i czarne prognozy

W nowym tygodniu powinniśmy dowiedzieć się więcej o szykowanej przez władze rozbudowie tarczy antykryzysowej. Przepisy mają rozszerzyć dotychczasowe działania, w szczególności ulżyć małym i średnim firmom. Mowa jest choćby o zwolnieniu ze składek na ZUS firm, które zatrudniają więcej niż dziewięciu pracowników. Wspomina się też o podniesieniu zasiłków dla bezrobotnych, bo spodziewany jest znaczny wzrost bezrobocia.

W nadchodzących dniach przyjdzie nam też przekazywać kolejne informacje o nowych prognozach dla gospodarki. Nie ma wątpliwości, że to nie tylko nie będą dobre wieści, ale że będą coraz gorsze. Wszelkie przewidywania są korygowane ciągle w dół, następne prognozy są gorsze od poprzednich. Będą też pewnie dane o tym jak wiele działów gospodarki zamiera. Koniec tygodnia przyniósł chociażby dane o spadku rejestracji samochodów już w marcu o 40 procent. W kwietniu należy się spodziewać znacznie większego spadku - i to na wielu rynkach. Spodziewajmy się na przykład pierwszych danych o spadkach stawek na rynku nieruchomości. Zdaniem wielu ekspertów nie ma szans na to, by w czasach gdy ponad 60 procent Polaków obawia się obniżenia płacy, a 40 procent utraty pracy, ceny mieszkań, szczególnie na wynajem, rosły. 

Paliwo za trzy złote i rozmnożenie kas

Sieci supermarketów wydłużają godziny pracy. Od połowy tygodnia część ma już być otwarta przez całą dobę. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że może dojść do próby omijania przepisów, które ograniczają liczbę klientów w tych sklepach, choćby przez instalowanie dodatkowych kas, bo przepisy wprowadziły zapis liczba kas razy trzy.

W nowym tygodniu zapewne wyhamują spadki cen paliw. Średnia cena benzyny 95 w kraju - to już 4.20, a oleju napędowego 4.30. Niektóre stacje, w obliczu znacznego spadku obrotów, desperacko wręcz obniżają ceny. W mijającym tygodniu głośno było o pojedynczych stacjach, które sprzedawały litr paliwa za 2.99. Jednak przy drożejącym dolarze i zmianie kierunku na światowym rynku ropy można założyć, że takich cen z dwójką na początku już nie zobaczymy, chociaż trójki mogą się zdarzać.

Wspomnianą zmianę kierunku przyniosła zapowiedź porozumienia pomiędzy Rosją i krajami OPEC, w szczególności Arabią Saudyjską, które ma zahamować zjazd cen ropy naftowej. To już się dzieje, bo wystarczyła sama zapowiedź i w ciągu dwóch dni cena baryłki urosła o niewiarygodne 35%.

Ratuj się kto może

Każdy z nadchodzących dni będzie przynosił tego rodzaju niewiarygodne wydarzenia, które jeszcze kilka dni wcześniej byłyby nie do pomyślenia. Przykład z przedwczoraj to zapowiedź rządu Austrii o ograniczeniu wynagrodzeń prezesów i zakazie wypłaty dywidend w spółkach, które tracą z powodu koronawirusa. To jak wysadzenie w powietrze fundamentu kapitalizmu, a nawet nikt specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Z drugiej strony jeśli komuś się wydaje, że w czasie gospodarczego kataklizmu, wszyscy zarządzający upadającymi przedsiębiorstwami miarkują swoją chciwość, to się myli. Szefowie jednej z amerykańskich firm branży surowcowej nie próbowali nawet udawać, że ich pozycja finansowa ma coś wspólnego z sytuacją firmy. Kilka dni przed bankructwem, za zgodą właścicieli, zapewnili sobie... wielomilionowe premie.