W związku z nieustającymi atakami albańskich separatystów, prezydent Macedonii Boris Trajkowski rozważa możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowego. Jak poinformowano wczoraj w Skopje, prezydent zamierza zorganizować spotkanie liderów wszystkich partii politycznych i po wysłuchaniu ich opinii podjąć ostateczną decyzję.

Unia Europejska odradza macedońskim władzom wprowadzanie stanu wyjątkowego. Zdaniem ministrów spraw zagranicznych Wspólnoty taki drastyczny krok byłby "wodą na młyn" albańskich ekstremistów. Przedstawiciele Unii uważają że sytuacja na Bałkanach nie jest najgorsza, a stan wojenny w Macedonii mógłby źle wpłynąć na inne państwa. Wczoraj Albańczycy zaatakowali punkty sił rządowych w pobliżu Tetova, na zachód od stolicy Macedonii, Skopje. Macedońska armia odpowiedziała ogniem na atak Albańczyków. Już od kilku dni trwają starcia między rebeliantami a armią macedońską wokół Kumanova, na północny wschód od Skopje. Armia macedońska podała w niedzielę, że ich obszar jest coraz większy i strzały padają już w odległości ok. 30 km od Skopje. Starcia wywołują obawy społeczności międzynarodowej o zachowanie kruchego pokoju na Bałkanach. Przedwczoraj co najmniej sześciu cywilów zginęło w czasie ostrzału artyleryjskiego wiosek. Władze macedońskie oskarżają rebeliantów, którzy tam się ukrywają, o to, że siłą przetrzymują 3,5 tys. mieszkańców wsi Slupczane i Vaksince, by używać ich jako "żywych tarcz". Według władz, cywile pozostają na parterze domów lub w piwnicach, a rebelianci prowadzą ostrzał z pięter. Wcześniej apelowano do mieszkańców okolicznych wsi, aby ewakuowali się do pobliskiego miasta Kumanovo. W rejonie Vaksince w ataku albańskich rebeliantów z Armii Wyzwolenia Narodowego (UCK) w czwartek zginęło dwóch żołnierzy macedońskich, a jeden został uprowadzony. Nowa ofensywa macedońska w odpowiedzi na ataki UCK grozi ponownym wybuchem walk, jak podczas stłumionej w marcu rebelii w okolicach Tetova.

foto EPA

00:15