Bez efektów zakończyły się poniedziałkowe rozmowy związkowców "Łucznika" ze stroną rządową. Pracownicy firmy zbrojeniowej domagają się gwarancji zatrudnienia oraz nowego kontraktu z rządem na produkcję i dostawy broni

"Nie stało się nic, co by skłoniło nas do zmiany decyzji" - tak szef Solidarności radomskich zakładów zbrojeniowych skomentował wczorajsze rozmowy z rządową. Dlatego załoga firmy zamierza w piątek ruszyć pieszo na Warszawę.

W poniedziałek protestujący mają rozbić namioty przed kancelarią premiera Jerzego Buzka. Jak długo będą koczować? Twierdzą, że do skutku.

Zbignierw Cebula powiedział, że jego zdaniem, rząd dąży do kontrolowanej upadłości fabryki po której pracę straci 900 osób z 1500-osobowej załogi. Związkowwcy domagają się zatrudnienia w nowej spółce "Fabryka Broni". Żądają także wypłaty zaległych wynagrodzeń. Przed piątkiem, kiedy to 1000 pracowników ma ruszyć na Warszawę, ma jeszcze dojść do rozmów. Związkowcy chcieliby by brał w nich udział szef MON-u, Bronisław Komorowski. Chcą usłyszeć od niego zapewnienie, że rząd złoży zamównienie na nową broń właśnie w "Łuczniku".

08:40