”Koszty, jakie ponosi PLL LOT z powodu uziemienia dwóch Boeingów 787 Dreamliner z dnia na dzień rosną. Do dzisiaj wynoszą one już kilka dobrych milionów złotych” – przyznaje wiceprezes ds. techniczno-operacyjnych polskiego przewoźnika Tomasz Balcerzak. Dodaje, że LOT rozpoczął już rozmowy z Boeingiem na temat odszkodowania.

Balcerzak pytany, kiedy dreamlinery będą mogły powrócić do polskiego przewoźnika, odpowiada, że są dwa scenariusze. Wariant optymistyczny zakłada, że samoloty będą gotowe pod koniec marca lub na początku kwietnia. Włączenie maszyn do siatki połączeń może jednak potrwać ok. 3 miesięcy - tyle czasu LOT będzie potrzebował na sukcesywną wymianę obecnie eksploatowanych Boeingów 767 na Boeingi 787 - tłumaczy. Dodaje, że dużo zależy od wyników lotów testowych dreamlinerów. Na razie Boeing testuje akumulatory, zmienia m.in. w nich napięcie i obserwuje, czy to ma jakiś wpływ na stabilność pracy. Z sobotniego lotu testowego wynika, że nie było tam nic, co mogłoby zaskoczyć Boeinga. Dzisiaj ma być wykonany kolejny lot testowy; jeśli wszystko będzie w porządku, wówczas Boeing zacznie instalować ulepszenia do akumulatorów. Te dodatkowe elementy znowu muszą być przetestowane - wyjaśnia.

Obecnie LOT czeka na efekty testów prowadzonych przez Boeinga i program naprawczy zaakceptowany przez Federalny Zarząd Lotnictwa USA. Ten dokument może być gotowy już w marcu. Prawdopodobnie zostanie wdrożony w 50 maszynach już oddanych liniom.

Jeśli procedura naprawy samolotów się przedłuży, LOT wdroży scenariusz pesymistyczny. Zgodnie z nim samoloty nie wrócą do nas sprawne w kwietniu i wtedy siatkę połączeń realizujemy na B767. Jesteśmy do tego przygotowani  - podkreśla Balcerzak. Zaznacza też, że na razie wstrzymano termin dostawy nowych dreamlinerów dla LOT-u. Początkowo planowano, że do końca marca polski przewoźnik otrzyma pięć takich samolotów.

(MN)