Amerykańska firma G-Tech operator elektronicznego systemu gier Totalizatora Sportowego wypowiedziała umowę na obsługę systemu on-line. Oznacza to że firma nie przedłuży kontraktu z Totalizatorem na obowiązujących zasadach. Kontrakt ten wygasa 26 października.

Jednocześnie G-Tech uważa, że wynegocjowany przez nią kontrakt na obsługę Totalizatora Sportowego na kolejne 10 lat jest ważny, wbrew decyzji minister skarbu Aldony Kameli Sowińskiej, która unieważniła ten kontrakt. "Jeśli chodzi o nową umowę to uważamy, że jest ważna i nie zostawimy w związku z tym Totalizatora Sportowego na lodzie. Niewątpliwie pani minister jako zgromadzenie wspólników ma bardzo dużo do powiedzenia. Natomiast proszę pamiętać, że to zarząd Totalizatora Sportowego będzie odpowiadał za to, jak ta firma działa." – powiedział Andrzej Bogucki, prezes firmy reprezentującej interesy G-Techu w Polsce. Wygląda na to, że G-Tech szantażuje ministra skarbu żeby wyegzekwować warunki wynegocjowanego wcześniej kontraktu. Jeśli minister skarbu nie ugnie się i nie uzna nowego kontraktu z G-Tech wynegocjowanego przez poprzedni zarząd jeszcze z Władysławem Jamrożym na czele to może się okazać, że Totalizator będzie musiał wrócić do epoki ręcznego przyklejania banderol na kuponach. Nowy przetarg na dostawcę systemu on-line dla Totalizatora Sportowego - jeśli w ogóle do niego dojdzie - odbędzie się bowiem zbyt późno i ewentualny zwycięzca tego przetargu nie zdąży wprowadzić tego systemu po 26 października. Jak wczoraj zadeklarował G-Tech firma ta 26 października definitywnie wycofa się ze współpracy z Totolotkiem. Lottomaty po prostu przestaną działać. A wtedy pozostaną stare kupony i guma arabska do przyklejania banderol.

00:05