Tuż przed upływem ultimatum wyznaczonym przez rosyjską izbę komorniczą, władze naftowego koncernu Jukos oświadczyły, że nie są w stanie zapłacić prawie 3,5 miliarda dolarów zaległych podatków za 2000 rok.

Na swych kontach Jukos ma ponad miliard dolarów w gotówce, jednak wszystkie rachunki bankowe oraz nieruchomości koncernu zostały zamrożone przez władze. Jeśli rząd nie da nam więcej czasu na uregulowanie długu, to technicznie rzecz biorąc – zbankrutujemy - mówił szef działu informacji Jukosu, Hugo Erikssen. Rosyjska Izba Komornicza już ogłosiła, że przystępuje do egzekucji długu. Do tego dochodzą roszczenia zachodnich wierzycieli.

Tymczasem jak uspokaja minister Jerzy Hausner: Nie ma bezpośredniego związku między kłopotami Jukosu, a bezpieczeństwem energetycznym naszego krajur. Wicepremier zapowiedział, że wkrótce spotka się z przedstawicielami rosyjskiego rządu odpowiedzialnymi za energetykę.

Zdaniem ekspertów, nawet jeśli Jukos padnie - eksport ropy z koncernu najprawdopodobniej nie ustanie. Ponadto na miejsce firmy Chodorkowskiego chciałby wejść jego konkurent - Łukoil.

Kłopoty Jukosu nie przestraszyły Niemców. Berlin nadal robi interesy z Moskwą. Jak pisze „Berliner Zeitung”, największa niemiecka korporacja z branży energetycznej - E.ON ma dziś podpisać porozumienie o współpracy z Gazpromem i innymi rosyjskimi firmami gazowymi. Niemcy zainwestują na Wschodzie kilka miliardów dolarów.