Dwóch Albańczyków zginęło niedaleko Kosowskiej Mitrowicy. Zdaniem świadków, napastnicy mówili po serbsku. W ciągu ostatnich kilku tygodni w prowincji zginęło kilkanście osób

Kilkunastoosobowa grupa mężczyzn zastrzeliła dwóch Alabńczyków we wsi Czubrelj w rejonie Kosowskiej Mitrovicy. Według świadków - napastnicy mówili po Serbsku.

Ten mord to kolejny w ostatnich dniach przypadek przemocy w Kosowie. W ciągu kilku tygodni w prowincji zginęło co najmniej kilkanaście osób. Jutro przypada pierwsza rocznica wkroczenia do Kosowa międzynarodowych sił KFOR. Tymczasem według wielu komentatorów z dnia na dzień żołnierze tracą kontrolę nad sytuacją i stają się bezsilni wobec nienawiści Serbów i Albańczyków.

Tymczasem przywódcy Albańczyków z Kosowa wezwali do tolerancji. Z okazji rocznicy wycofania sił Jugosłowiańskich z Prisztiny w mieście zorganizowano uroczyste wiece. Na stadionie defilował Korpus Ochrony prowincji, złożony głównie z byłych partyzantów Wyzwoleńczej Armii Kosowa.

Adam Demaci, wieloletni działacz o wolność prowincji zaapelował, o pomoc dla pozostałych w niej Serbów. Stwierdził, że zostali oni porzuceni przez Belgrad, zatem należy im podać rękę i wspólnie zacząc budować przyszłość. Tłum odpowiedział mu gwizdami. Nie zniecheciło to jednak innych. Agim Ceku były dowódca wyzwoleńczej Armii Kosowa, potępił niedawne akty przemocy wobec Serbów. Ma nadzieję, że winni zostaną postawieni przed obliczem sprawiedliwości.

Ale Serbowie, którzy zostali w Kosowie nie wierzą w skuteczność tych apeli. Ich przywódca, Momczilo Trajković, stwierdził, że jeśli wspólnota międzynarodowa nie powstrzyma przemocy, to z Kosowa znikną wkrótce ostatni Serbowie.

Przypomnijmy, po wejściu sił pokojowych KFOR do Kosowa, uciekło już stamtąd 200 tysięcy Serbów. Wszyscy obawiają się zemsty Albańczyków.

Wiadomości RMF FM 20:45

Ostatnia zmiana 23:45